wtorek, 2 lipca 2013

OGŁOSZENIE! :)

Hej kochani!  :)
Z uwagi na to, iż kilka osób pisało mi, np. " Szkoda, że już skończyłaś. " Nie koniecznie na blogu, ale i na priv, mam w planach pisanie kolejnego fanfiction. Jednak potrzebuję trochę czasu.
Chcę, żeby był on o zupełnie czymś innym i kimś innym, a nie Harrym. Chciałabym, żebyście mi pomogli. Pod tym postem w komentarzach piszcie swoje propozycje. :) Czyli :
O kim ma być fanfiction, Jak ma mieć na imię główna bohaterka (koniecznie angielskie imie) i jaki tytuł może mieć opowiadanie.
Jeżeli miałabym to pisać to na pewno NIE w tym miesiącu, gdyż teraz będę trochę wyjeżdżać:)
Ale w sierpniu jak najchętniej zaczęłabym pisanie:) Oczywiście stworze kolejny blog, któremu nadam odpowiedni do opowiadania wygląd i tam będę umieszczać rozdziały :)
Osoba, która poda najciekawszą propozycję tz. taką jaką mi się baardzo spodoba dostanie dedykacje do całegoo opowiadania i pod ostatnim rozdziałem dodam dla niej specjalne podziękowania:)

POZDRAWIAM <3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział XI - ostatni

Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Znienacka osoba dobijająca się do drzwi złapała mnie za gardło i przydusiła do ściany.
To nie był ojciec Harrego. To ktoś inny.. nieznajomy.
- Gdzie on jest ? - syknął mężczyzna.
- Ktoo ? - zapytałam drżącym głosem.
- Nie udawaj głupiej.. Styles ta suka. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie ma go.. wyjechał. I to nie jest suka. - odpowiedziałam marszcząc czoło.
Nagle do mężczyzny zadzwonił telefon. Ten puścił mnie i odszedł na bok. Kiedy rozmawiał zdążyłam wyjąć mu pistolet i nóż z kieszeni. Nie miał już raczej innej broni.
Nie wsłuchiwałam się w to co mówił.. przez telefon. Stanęłam tam gdzie stałam.
Gdy zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i podszedł do mnie uśmiechając się.
- No, no, no. Już wiemy gdzie jest Twój chłopak... - powiedział kpiącym głosem.
- Co. Mu. Zrobiliście? - Mówiłam pojedynczo każde słowo.
- Hm.. no na pewno nie zobaczysz już go żywego i przypuszczam, że stanie się to za około dwóch godzin... - odpowiedział z uśmiechem.
Teraz wiedziałam, że muszę być stanowcza. Wyjęłam pistolet z kieszeni i wycelowałam w nim w faceta.
- Kochany, jeżeli Ty chcesz przeżyć te kolejne dwie godziny to lepiej mnie do niego zaprowadź. - zagroziłam.
Mężczyzna przełknął ślinę, a w jego oczach urosło przerażenie i panicznie zaczął szukać swojej broni.
- Nie szukaj, trzymam ją w ręku. No już wyłaź stąd. - rzuciłam.
Oboje opuściliśmy dom i wsiedliśmy do jego samochodu. Cały czas miałam w ręku pistolet.
- No jedź ! - krzyknęłam. Jeżeli nie dojedziemy tam na czas to i Ty zginiesz. - dodałam uśmiechając się.
Odpalił samochód i szybko wyjechał... Cała się trzęsłam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby jemu coś się stało... Co ja gadam! Jemu nie może się nic stać!
Jechaliśmy i jechaliśmy. Gdzie oni go do cholery wywieźli !? Aktualnie jesteśmy niedaleko jakiegoś lasu. Dam sobie rękę uciąć, że to tu go wywieźli.
Nie myliłam się... Skręciliśmy i wjechaliśmy w głąb lasu, aż dojechaliśmy do jakiegoś domku.
Znajdowały się tam również inne samochody.
Wysiadłam i szarpnęłam faceta do siebie jako zakładnika i przyłożyłam mu pistolet do skroni, następnie weszliśmy do środka.
Była tam grupka kilku mężczyzn. W środku " tłumiku " było krzesło na, którym siedział Harry. Cały zakrwawiony i ledwie żyjący. Wzrok wszystkich był skierowany na mnie.
- Zostawcie go, albo stracicie koleżke ! - krzyknęłam stanowczo.
- Hahaha proszę Cię.. nie bądź śmieszna. - rzucił jeden z nich.
Chodzi o Harrego.. dzisiaj i w tej sprawie jestem bezwzględna. Pociągnęłam za spust i kula strzeliła prosto w głowę tego gościa, a ja odepchnęłam jego ciało.
Nigdy nie byłam jeszcze tak wściekła.
- Ty dziwko! - krzyknął jeden, wyrywając się z miejsca, by podejść do mnie.
- No podejdź psie, a będziesz kolejny... - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Spojrzałam na Stylesa. Jego mina mówiła sama za siebie. Był mega zdziwiony... bynajmniej do tego stopnia, że nie mógł nic powiedzieć.
- Wypuścić go. - wszyscy spojrzeli na mnie. No już! - krzyknęłam.
Jeden z nich.. wydaję mi się, że " szef " uśmiechnął się i skinął głową. Następny rozwiązał Stylesa, a on podszedł do mnie. Wiedziałam, że za łatwo poszło.
Szybko wybiegliśmy i wsiedliśmy do pierwszego lepszego samochodu. Na szczęście Ci idioci zostawili kluczyki.
Odpaliłma i wyjechaliśmy jak najprędzej tylko się dało. Oczywiście oni zaczęli strzelać i wsiedli do reszty aut. Zależło mi, żeby jak najszybciej wyjechać z lasu. Banda cały czas strzelała.
W końcu nam się udało... Gdy dojechaliśmy do miasta udało nam się ich zgubić.
Wbiegliśmy do mojego domu i wzięliśmy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie wyszliśmy z niego i wsiedliśmy z powrotem do samochodu.
- Co teraz ? - zapytałam.
- Pamiętasz Liama i Danielle ? Zadzwonię do nich. - odrzekł.
Skinęłam głową i z niecierpliwością czekałam, aż wykona tę czynność.
Rozmawiał i rozmawiał... i w końcu skończył.
- I co, i co ? - zapytałam.
- Zgodzili się, żebyśmy u nich tymczasowo zamieszkali, ale znów się przeprowadzili, bo niezbyt podobało im się to osiedle.- odpowiedział.
- No, więc jedźmy. - rzuciłam uśmiechając się.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy.
- Dziękuję Ci, kocham Cię. Byłaś wspaniała. - powiedział.
Spojrzałam na niego, unosząc brwi do góry.
- Nie ma za co. Też Cię... kocham. - odpowiedziałam i podarowałam mu buziaka w policzek.
Chłopak pomimo ran i bólu uśmiechnął się szeroko, a na jego policzkach ukazały się dwa dołeczki.. słodkie dołeczki.
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy oboje z samochodu i poszliśmy do drzwi.
Otworzyła nam je Dan.
- Hej. - rzuciłam i uśmiechnęłam się.
- No cześć. Wchodźcie. - powiedziała i zawołała Liama.
Chłopcy się przywitali. Usiedliśmy wszyscy i Harry wszystko opowiedział Liamowi i Danielle.
Później oni sobie zrobili żarcie, wzięli alkochol i włączyli mecz. Styles najwyraźniej nie przejął się ranami.. no cóż. Co ja miałam zrobić?
Ja i Dani poszłyśmy do kuchni sobie posiedzieć. Ona zrobiła herbatę i usiadłyśmy przy stoliku.
- No, więc nazywam się Bella. - uśmiechnęłam się.
- A ja Danielle, możesz mówić mi Dan, Dani.. jak wolisz. - odpowiedziała.
Potem rozmawiałyśmy o wszystkim. Dani była naprawdę fajną osobą. Taką wyrozumiałą.. potrafiła słuchać.
Przerwali nam chłopcy... Z deka pijani.
- Dan kochanie, pokażmy Harremu i Belli ich pokój, bo chcą się zabawić. - uśmiechnął się szyderczo..
Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na Dan, a po chwili już obie się śmiałyśmy.
Dziewczyna powiedziała, że mamy iść za nią. I tak zrobiliśmy. Pokazała nam sypialnie na pierwszym piętrze. Była naprawdę ładna.
Na koniec powiedzieli nam tylko " dobranoc " i poszli, a ja zostałam sama z Haroldem, który nie tracił ani chwili...
- Styles ja nie chcę. - powiedziałam stanowczo.
- No proszę.. tylko ten jeden raz... - błagał składając pocałunki na mojej szyi.
Przewróciłam oczyma i zgodziłam się... w sumie sama tego chciałam. I zaczęliśmy...
Po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Bello czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał znienacka Harry.
- Oczywiście Haroldzie Stylesie. - podarowałam mu ostatni pocałunek i zasnęliśmy.
Następnego dnia obudziła nas radosna Dani.
- Już 11;00 gołąbeczki. - rzekła uśmiechnięta.
Harry podniósł się, ubrał i powiedział, że musi jechać coś załatwić. Skinęłam głową i powiedziała, żeby na siebie uważał.
Gdy wyszedł i ja postanowiłam wstać i się jakoś ogarnąć.
Już ubrana, umyta i uczesana zeszłam na dół do Danielle. Która tak jak i ja została bez partnera.
- Gdzie Liam ? - zapytałam.
- Pojechał na ryby z kolegami, a Styles ?
- A nie wiem, powiedział, że musi coś załatwić. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Najpierw zrobiłyśmy sobie śniadanie, a potem usiadłyśmy na kanapie i chwilę gadałyśmy, gdyż Dani włączyła telewizje, bo leciał jej ulubiony serial.
A tu nagle.
" Musimy przerwać serial z powodu nowych, ważnych wiadomości. W samym centrum miasta odbyła się wielka strzelanina. Zginęli w niej między innymi : John Fravott, Irwin McCoy, Joe Lewis, Harry Styles i Liam Payne, reszta niewiadoma... "
W oczach nazbierały mi się łzy. Dani również. Przytuliłam się do niej i obie płakałyśmy.
Dopiero co go odzyskałam.. i już go nie ma. I nigdy nie będzie. Zabolało.
Po jakiś 20 minutach płakania podniosłyśmy się postanowiłyśmy pojechać na miejsce wypadku.
Dowiedziałyśmy się tylko, że to znana grupa narkotykowa zaczęła strzelaninę, ale nikt nie wie, dlaczego.
Nie mogłam zobaczyć jego ciała. Wróciłam z Dan do domu.
Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w sufit.. nie mogła dojść do mnie myśl, że jego już nie ma... i nie będzie.
Wciąż myślałam, że wejdzie przez te drzwi i usłyszę " już jestem koteczku ! ". Ale nie.. to nieprawda.
Dani nie wiedziała co ma ze sobą począć. Chodziła po domu i ocierała łzy.
W końcu usiadła obok mnie.
- Słuchaj, może zamieszkamy razem... Proszę nie zostawiaj mnie teraz ja nie mam nikogo. Poznajmy się lepiej zostańmy przyjaciółkami. - prosiła nadal płacząc.
Przysunęłam się do niej i mocno przytuliłam.
- Już jesteśmy przyjaciółkami i nie mam zamiaru Cię zostawiać... - odpowiedziałam.
Nagle usłyszałyśmy głośne pukanie do drzwi. Wstałyśmy obie i do nich podeszłyśmy.
Kiedy je otworzyłam nikogo nie było.. tylko liścik. Wzięłam go i wróciłyśmy na kanapę.
Było napisane w nim :
" Nienawidziłem go, ale.. to jednak mój syn. Przepraszam Cię, za to co stało się jakiś czas temu. Znaliście się nie długo, a bardzo go zmieniłaś, przeprosił mnie i starał się poprawić nasze relacje, a ja go odpychałem.. Popełniłem błąd. Zapraszam Cię na pogrzeb, odbędzie się on na cmentarzu Holy Joseph o 10:00. Danielle rownież może przyjść, gdyż pogrzeb Liama będzie w tym samym czasie i miejscu. Trzymaj się kochana. Tata Harrego. "
Nie wierzyłam w to co właśnie przeczytałam...

***

Dzisiaj ten straszny dzień. Ubrałam czarną sukienkę i czarne buty na koturnie. Danielle podobnie i pojechałyśmy na cmentarz. Była już tam rodzina Harrego i Liama, przez co czułyśmy się nieswojo.
Wiele osób składało nam kondolencje.
Nadal nie dotarło do mnie to, że go nie ma.. nie wierzyłam, że kiedykolwiek spotkam kogoś w kim zakocham się w pare tygodni, bez kogo nie będę mogła żyć, a tu o proszę..
Kiedy trumny za chwile miały być już w dole.. pękłyśmy totalnie.
Nasi ukochani pod zimną glebą.. zakopani dwa metry pod nami..
Po uroczystości wróciłyśmy do domu.

~ rok później ~

Nadal jestem sama... no tak jakby. Dani to moja najlepsza przyjaciółka, ciągle mieszkamy razem. Na moich rękach właśnie spoczywa dwu miesięczny Jake Styles... Po nocy u Dani okazało się, że jestem w ciąży no.. i teraz z nami jest mały, Jake Styles. Mały ma zielone oczy i loczki.. zupełnie jak tata. Pomimo mojego wieku, bardzo się cieszę, że go mam. Przypomina mi te wszystkie piękne chwilę jakie spędziłam z Harrym.. Boli mnie tylko to, że mały nie pozna swojego ojca..
Wiem, że Harry stoi właśnie obok mnie i podziwia nasze maleństwo...


KONIEC.

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział X

No nic... - pomyślałam. Nabrałam powietrza i w tym momencie wpadłam do wody.
Zaczęłam się dusić i próbować wynurzyć.
Harry usłyszał plusk i rzucił telefon, a zaraz po tym zaczął biec. Wskoczył do wody i podpłynął do mnie. Wziął mnie za rękę i wypłynął na brzeg.
Leżałam na piasku wykończona próbami utrzymania się nad wodą.
- Koteczku, wszystko dobrze ?! - krzyczał przerażony Hazz.
- Tak wszystko w porządku. - odpowiedziałam chrząkając co chwila.
- Proszę nie rób mi tak więcej.. - błagał.
- Harry, ale ja nie miałam na to wpływu... - odpowiedziałam wstając.
Chłopak popatrzył na mnie marszcząc brwi, a ja odwróciłam się i poszłam do samochodu.
On zrobił to co ja. Oboje siedzieliśmy już w samochodzie. Zapięłam pasy i siedziałam patrząc przed siebie.
- Chciałaś zwrócić moją uwagę? - zakpił.
- Co ? Chyba Cię popierdoliło! - krzyknęłam.
Styles parsknął i ruszył. Zbulwersowana ściskałam pięści i wpatrywałam się w gwiazdy.
Kiedy byliśmy już pod domem wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Otworzyłam drzwi od domu i ściągając buty zrzuciłam kurtkę.
Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam się. Ostatnio byłam bardzo nerwowa.
Słyszałam jak Styles wchodzi i zamyka drzwi. Siedziałam u siebie już około 30 minut i nic... Żadnej reakcji... Nagle ponownie usłyszałam zamykanie drzwi.
Nie no nie wierzę... wyszedł.
Wstałam i chciałam za nim pobiec i.. wyzwać (?). Pod drzwiami znalazłam tacę.. A na niej talerz ze spaghetti jeszcze ciepłym, kieliszek wina i liścik. Usłyszałam, że jego samochód odjeżdża.
Podniosłam więc tacę i usiadłam na swoim łóżku. Oczywiście pierwsze co przechwyciłam z niej to liścik. Otworzyłam go zupełnie nie świadoma tego czego mogę się dowiedzieć...
" Bella, koteczku. Kocham Cię bardzo, ale nie widzę, żeby z nas było " coś ". Ja coś do Ciebie czuję, ale Ty najwyraźniej do mnie nic. Przepraszam, że tak zareagowałem, ale się z deka zdenerwowałem. Nie chciałem, byś się obraziła i nie chciałem tego zepsuć. Postanowiłem wyjechać... na jakis czas, a może i na zawsze. Nie będę dzwonić, nie będę pisać. Pamietaj, że Cię kocham. Harry xx. "
Czytając list do oczu napłynęły mi łzy.. Właśnie w tej chwili głupia ja zdałam sobie sprawę z tego, że i ja coś do niego czuję...
Jaka za mnie idiotka ! - krzyczałam na caly dom.
Pobiegłam do pokoju, w którym zamieszkiwał. Nie było żadnej z rzeczy, które ze sobą wziął.
A jeżeli to tylko podpucha, a oni go znaleźli ? A jeżeli mogą go znaleźć jak będzie gdzieś? Pada pytanie kto.. kto może go znaleźć.
No oni ! Ci, którzy zdemolowali mu mieszkanie, Ci, którzy ukradli towar, Ci źli...
Martwiłam się bardzo, ale nie wiedziałam czy dzwonienie ma sens. Skoro on do mnie nie zadzwoni to, dlaczego ma ode mnie odebrać...
No cóż... zawsze można spróbować.
Chwyciłam komórkę i szybko wybrałam numer do Harrego.
Nic... Postanowiłam zadzwonić drugi raz. Niestety tym razem poczta głosowa. Wyłączył telefon.
Wzięłam pierwszą lepszą rzecz, którą miałam pod ręką, czyli wazon i rzuciłam nim o ścianę. Zaczęłam krzyczeć i płakać.
Już wiem ! - krzyknęłam uspakajając się jakoś dziwnie.
Pobiegłam do łazienki. Wzięłam do ręki moją golarkę, którą zręcznie zepsułam i wyjęłam z niej żyletkę.
Zaczęłam robić sobie malutkie kreseczki na ręce, z których wypływała czerwona ciecz. Uśmiechnęłam się sama do siebie... byłam jakby dumna.
Nie chciałam się zabijać.. tylko rozluźnić, a to był mój ulubiony sposób... Tak, już kiedyś to robiłam. Ze względu na mojego ojca. Miałam zamiar kiedyś opowiedzieć o tym Harremu, ale... jego już nie ma i być może nigdy nie będzie.
Nie mogłam się z tym pogodzić. Nienawidziłam go, a jednoczeście kochałam.
Wstałam i wytarłam krew ręcznikiem, a następnie owinęłam bandażem.
Wzięłam prysznic i poszłam się położyć. Nie mogłam zasnąć. Na zegarku 3:00, a ja siedzę na łóżku i ślepo patrzę w sufit.
Nagle usłyszałam dźwięk dochodzącego sms'a. Szybko chwyciłam swój telefon i odczytałam wiadomość... była ona od Stylesa.
" Nie mogę spać. Myślę o Tobie. Kocham Cię. Wiem, że nic do mnie nie czujesz i spokojnie śpisz.. wiedziałem, że masz mnie dosyć. Dobranoc. koteczku. xxx "
Nie wiedziałam co mam robić... napisać, by wracać czy nie pisać nic ?
Muszę napisać ! - pomyślałam.
" Proszę Harry.. wróć. Ja, ja sobie nie poradzę bez Ciebie. Proszę wróć do mnie. :( x "
Wysłałam. Ale oczy mi się zamykały i nie doczekałam się odpowiedzi, gdyż usnęłam.
Rano obudziłam się pełna nadziei. Odblokowałam telefon i był sms od Stylesa.
" Naprawdę? Wrócę gdy tylko będę mógł. Dziękuję Ci ! x "
Jeju byłam uradowana. Nie mogłam doczekać się kiedy do mnie wróci.
Dzisiaj miałam wolne, więc postanowiłam posprzątać dokładnie dom.

***

Dzień minął mi na samym sprzątaniu. Ciągle Harrego nie ma ani nic nie piszę, nie dzwoni. Aktualnie jest godzina 18:00.
Gdzie on do cholery jest ?! - krzyknęłam.
Nagle usłyszałam głośne walenie w drzwi. Wiedziałam, że to na pewno nie Styles. On wszedłby sam, a jak już to na pewno by tak nie pukał głośno.
Podeszłam wystraszona do drzwi i przełknęłam ślinę...

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział IX

Przepraszam, ale nie miałam jakoś dzisiaj weny, jednak obiecałam IX rozdział na dziś. Mam nadzieję, że nie wypadł najgorzej... :)) Miłego czytania. xx
____________________________________________





Za drzwiami ujrzałam dwóch dość wysokich mężczyzn w mundurach... policja.
Domyślałam się o co chodzi, ale kiedy zza jednego z nich wyszła niska, blondyna o ździrowatej urodzie i ubraniu byłam pewna o co chodzi.
Kiedy o niej usłyszałam i Harry opowiadał było inaczej. Teraz gdy ją widzę, dłonie same stwarzają z siebie pięści... Domyślam sie, że jestem czerwona na twarzy. Tak bardzo chciałabym ją walnąć, niestety nie mogę...
- Coś panowie ode mnie chcą ? - zapytałam oschle, mierząc wzrokiem dziewczynę, która pusto się uśmiechała.
- W sumie tak... Czy mieszka u pani tymczasowo Pan.. yy.. Harry Styles ? - zapytał jeden z nich.
- Tak mieszka, a co paniusia ma jakiś problem ? - odgryzłam się.
- Możemy wejść ? - zapytał drugi marszcząc czoło.
Skinęłam głową na tak i wpuściłam policjantów. Blondyna również się pchała. Przytrzymałam ją ręką. - Ciebie nie zapraszałam. - rzekłam z pogardą i zatrzasnęłam drzwi.
Kiedy weszłam policjanci zakładali Harremu już kajdanki. Wiedziałam, że niebawem go znowu zobaczę, ale to wyglądało inaczej niż sobie wyobrażałam. Trochę mnie to zabolało... tak trochę bardzo..
Panowie wraz z Harrym już wychodzili. Zatrzymałam ich i złożyłam na ustach Stylesa pocałunek, a następnie otworzyłam drzwi. Otarłam łzy spływające mi po twarzy, a oni opuścili domek i odjechali.
Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe spusty i usiadłam na kanapie. Co ja miałam właściwie robić?
Skuliłam się i zaczęłam płakać... tak po prostu. Jeszcze nigdy nie czułam się tak bez radna.
Przypomniała mi się rozmowa z Harrym. Że wpłacę kaucje.. to wiem, ale.. nie jestem pewna jak, kiedy... ja bez niego nie pociągne zbyt długo.
Było późno. Włączyłam telewizje dla zabicia czasu, niestety nie mogłam spokojnie siedzieć, wiedząc, że osoba, która się o mnie troszczyła siedzi za kratkami...
Dawno nie jeździłam samochodem... a poza tym nie mam nawet swojego. Więc jakbym miała teraz jechać to załatwić?
Wpadłam na pewien pomysł...
Poszłam do sypialni i przebrałam się. Założyłam moje czarne rurki, białą koszulę z krótkim rękawem i czarną skórzaną kurtkę, która idealnie pasowała do szpilek.
Poszłam do kuchni. Chwyciłam z blatu kluczyki od auta Stylesa i poszłam z powrotem do sypialni. Wzięłam pieniądze, powyłączałam sprzęt, światła i wyszłam z domu zamykajac go.
Wsiadłam pewnie do samochodu, położyłam pieniądze na miejscu pasażera i pojechałam. Doskonale pamiętałam jak prowadzić.
Długo nie jechałam na posterunek. Zajęło mi to około 15 minut. Weszłam do środka i odrazu podbiłam do pierwszego lepszego policjanta. Ten przekierował mnie dalej.
Po jakiejś godzinie wszystko było załatwione. Byłam pewna siebie i bardzo zaborcza.
W końcu udało mi się go wyciągnąć. Wtuliłam się mocno w chłopaka i wyszliśmy stamtąd.
- Nie mogłaś beze mnie wytrzymać co ? - zapytał śmiejąc się.
Wyprzedziłam go trochę.
- Chciałbyś kochanie. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. - A no i dzisiaj ja prowadzę. - dodałam.
Oboje wsiedliśmy do samochodu. Nie miałam ochoty jechać do domu. Chciałam jakoś inaczej spędzić ten wieczór... Siedziałam i jakoś nie mogłam ruszyć...
- Może jednak ja poprowadzę. - rzekł loczek z uśmiechem.
- To dobra, ale proszę nie do domu... - odpowiedziałam.
- O to się nie martw. - powiedział i ruszył.
Szczerze mówiąc ? Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Na zegarku prawie 2:00, ale to co...
- Wyglądasz dzisiaj seksownie. - usłyszałam.
- Ooo dziękuję. - odpowiedziałam nieśmiało.
Ponownie zawiesiłam swój wzrok na szybie... wokół nas tylko drzwa..
W końcu dojechaliśmy. Wysiadłam z samochodu. Zaraz po tym podszedł do mnie Hazz.
- Zamknij oczy, koteczku. Ja Cię poprowadzę. - powiedział.
Tak też zrobiłam. Zamknęłam oczy.. Myślałam, że poprowadzi mnie za rękę, jednak ten wziął mnie na ręce jak księżniczke i pilnował, żebym tylko nie podniosła powiek.
- Już możesz. - usłyszałam i postawił mnie na ziemi, a... raczej piasku.
Znaleźliśmy się na pięknej plaży niedaleko pomostu. Pomimo, że jest noc to nadal jest gorąco.
- To jak idziemy popływać ?- zażartował Styles.
- Chętnie bym popływała, ale.. nie umiem. - odpowiedziałam spuszczając głowę w dół.
- A ja chętnie Cię nau... - przerwała mu dzwoniąca komórka.
Harry pokazał gestem, że zaraz wróci i odszedł kawałek, by odebrać.
Ja wpatrywałam się w tymczasie w księżyc. Była pełnia. W pewnej chwili jakby coś mnie pchnęło.. odwróciłam się, ale nikogo nie było. Nagle szłam zaczęłam iść przed siebie... zupełnie zachipnotyzowana blaskiem księżyca i gwiazd. Nie mogłam się otrząsnąć ani nad sobą zapanować. Szłam pomostem. Zaraz jego koniec... a ja nie umiem pływać. Totalnie mnie sparaliżowało. Nie mogłam nic powiedzieć ani nie miałam nad sobą kontroli. Tylko szłam. Co się ze mną stało ?! Z oczu uroniłam kilka łez... Jeżeli Harry nie podbiegnie w odpowiednim momencie to koniec... Bałam się okropnie.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

OGŁOSZENIE !

Jeżeli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć odnośnie opowiadania to może pytać tutaj :
http://ask.fm/staystrong1906 : )) < 3

Pozdrawiam cieplutko:*

Rozdział VIII

- Bell.. czuję coś do Ciebie. Nie wiem czy można powiedzieć, że Cię kocham, bo znamy się dość krótko, ale lubię Cię bardzo bardzo bardzo. - powiedział stanowczo, a następnie musnął lekko moje usta.
Kiedy się ode mnie odsunął spuściłam głowę w dół. - Ty nic do mnie nie czujesz prawda ? - zapytał.. bardziej stwierdził. - Harry.. ja muszę Cię naprawdę dobrze poznać, ale Cię lubię. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Co ja gadam! Przecież czuję to samo... a może boję się tego przyznać ? On, by się ucieszył i wiem, ze nie dałby mi kosza, ale... coś jest nie tak. Wydaję mi się, że sama nie wiem co czuję.
- Coś się stało, koteczku ? - zapytał niespodziewanie.
- Ym.. no w sumie.. tak.. nie ! tak.. nie wiem. - powiedziałam zdezorientowana i oparłam się o blat.
- No mów. - rozkazał mi oschle.
- Wczoraj był tu pewien mężczyzna.. nie wiem kto to, ale na pewno Cię zna i powiedział, że.. że nie chciałby mnie skrzywdzić, ale.. ale musisz zapłacić za to co zrobiłeś... Harry, proszę wytłumacz mi ja już tak nie mogę. - zaczęłam normalnie, a skończyłam łkając.
- Ugh no dobrze. Ten mężczyzna prawdopodobnie był moim ojcem. Dostałem od niego ostatnio sporo wiadomości... On był cały czas w pracy za granicą. Moja mama ciągle mnie denerwowała. Czepiała się byle czego. Biła z najmniejszego powodu... W końcu dorosłem mniej więcej i się jej przeciwstawiłem. Powiedziałem co o niej naprawdę sądzę. I się wyprowadziłem. Miałem jako taką prace, ale niestety to mi nie starczyło. Po wprowadzeniu się do mojego mieszkania, które zostało zdebastowane nie starczało mi na nic, zupełnie. Kolega mi szepnął, że potrzebują ludzi do rozwożenia towaru.. wiesz o jaki towar chodzi. Zgłosiłem się i początkowo tym się zajmowałem, później mniej więcej wiedziałem co i jak i zacząłem sam nimi handlować i trochę się uzależniłem.
Matka przestała sobie radzić, a ojciec nie mógł przysłać kasy, bo nie miał nigdzie w pobliżu bankomatu. Zadzwoniła do mnie, ale ja ją olałem i powiedziałem, że nie pomogę za żadne skarby świata. Krótko mówiąc zostawiłem ją bez niczego, chociaż sam miałem nie mało kasy. Matka sobie nie mogła poradzić i pewnego dnia dostałem telefon, że nie żyje, że się powiesiła... szczerze ? Nie było mi jej żal ani trochę ! Ojciec przyjechał i zacząłem dostawać sms'y z pogróżkami, a na policje nie pójdę, bo mam u nich za bardzo przerąbane, przepraszam Cię... - opowiedział i podarował mi słodkiego buziaka.
Wtuliłam się w niego, powtarzając, że będzie dobrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Podniosłam się i poszłam otworzyć. Za drzwiami ujrzałam dość wysoką i chudą dziewczynę o lokowanych włosach, a obok niej przystojnego, wysokiego szatyna.
- H-hej... - powiedziałam niepewnie.
- Siema. Słyszałem, że jest tutaj Harry, mógłby podejść ? - zapytał.
Chłopak nie wyglądał na groźnego i chcącego zrobić krzywdę loczkowi, tak więc zawołałam go. Hazz podszedł niechętnie.
- Siema stary ! - krzyknął ucieszony, gdy zobaczył kolesia.
Chciałam ich zaprosić do środka, jednak powiedzieli, ze są tylko na chwilę. No, więc ja poszłam do kuchni a Styles został na tą " chwilę " i rozmawiał ze znajomym. Nie powiem.. domagałam się wyjaśnień. Zrobiłam sobie herbate i czekałam, aż wreszcie sobie pójdą.. nie to, że nie jestem towarzyska, ale nawet nie wiem kim są Ci ludzie...
Jak na życzenie, usłyszałam jak się żegnają. Harry usiadł obok mnie na kanapie.
Założyłam ręce na klatkę piersiową spoglądając na niego ze wzrokiem " wytłumacz mi co to było. ".
- No.. to był mój stary kumpel z dziewczyną. Powiedział, że się tutaj wprowadzają niedaleko i zapraszają nas na parapetówkę jutro... - powiedział niepewnie Hazz.
- Ooo to miło. Szkoda, że nie weszli. Dziewczyna wyglądała na sympatyczną. A gdzie się wprowadzająć ? - zapytałam.
- Chłopak to Liam, a dziewczyna Danielle. Wprowadzają się dwa domy po lewej od Twojego. - odpowiedział z uśmiechem.
Trochę nam się nudziło, więc włączyliśmy sobie jakiś film. W środku oglądania ktoś zadzwonił PONOWNIE do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć...
- O nie... - wymamrotałam po otwarciu drzwi z przerażeniem wymalowanym na twarzy...

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział VII

Odwróciłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiegoś typa. Nie miałam pojęcia kto to może być... Podszedł do mnie. - Ooo widzę, że jesteś śliczna. Jak nie jedna z dziewczyn Harrego zresztą... Szkoda, by było gdyby ktoś Cię skrzywidził, prawda ? Ale on jakoś musi zapłacić za to co zrobił... - rzekł
Przełknęłam z trudem ślinę i słuchałam mężczyzny. Ten po wypowiedzeniu tych słów wyszedł i kazał mi trzymać buzie na kłódkę... Ale nie mogłam. Bałam się. O co mu chodzi z tym " musi zapłacić za to co zrobił.... " Może to ten od narkotyków ? Nie wiem. Ale muszę się dowiedzieć.
Usiadłam na łóżku. Siedziałam jak nie z tego świata. Zamyślona.. wpatrzona w ścianę.
Zerknęłam na zegarek.. 00:30, a jego nie ma. Napisał, że będzie późno i mam nie czekać, ale.. wolę zadzwonić.
1 sygnał... 2, 3, 4.. nic. Dzwoniłam chyba z 10 razy i nic. Zupełnie nic. Zaczęłam się trochę martwić, a do głowy przychodziły mi różne myśli. Że może coś się stało, że może nie wrócić, ze ktoś go pobił, że w coś się wplątał, że się upił może, że ktos go porwał... no różne !
Dzisiaj byłam dla niego oziębła... żałuję tego, ale on wymaga tego, żebyśmy zachowywali się jak para.. którą tak naprawdę nie jesteśmy. W sumie nie wiem kim jesteśmy... dobrymi znajomymi ? Dobrymi kolegami ? Przyjaciółmi ? Na pewno nie PARĄ ! Chociaż... serio go polubiłam...
W końcu na myśl nasunęło mi się coś... A jeśli jest właśnie z jakąś dziewczyną ? Auć. Nie wiem, dlaczego, aż tak mnie to tknęło.
Nagle usłyszałam zamykanie drzwi. Wstałam z łózka i podeszłam do drzwi sypialni uchylając je trochę. Przez małą szparkę ujrzałam Harrego.
Złapałam klamkę i energicznie otworzyłam drzwi biegnąc do Harrego.
Wskoczyłam na niego tak, że moje nogi oplotły jego pas, a on automatycznie mnie złapał. Mocno go przytuliłam i pocałowałam w usta.
- KURWA CO JA ROBIĘ ?! - pomyślałam, ale byłam tak szczęśliwa, że wrócił..
- Em.. Bel co się stało ? - zapytał zdezorientowany Harry.
- No nic, cieszę się, że wróciłeś. - odpowiedziałam z promiennym uśmiechem.
- Ooo to miło. - posłał mi uśmiech.
Wróciłam do swojej sypialni, podczas gdy Harry poszedł pod prysznic.
Leżałam pół godziny, potem kolejne.. i nie mogłam zasnąć.
Wstałam i wyszłam przed drzwi pokoju.. tak bez celu. Poszłam się napić, a potem znów nie wiedziałam co mam robić.
Weszłam po cichu do pokoju Hazzy starając się go nie obudzić. Tak słodko wyglądał kiedy spał.
Raz się żyję. - pomyślałam, a następnie weszłam głebiej do pokoju i wdrapałam się na łóżko Stylesa, kładąc się obok.
Chłopak zaczął się trochę wiercić. A ja ? Bez namysłu przysunęłam się bliżej i przytuliłam do jego klatki piersiowej. Nie musiałam widzieć tego, że loczek się uśmiecha.. czułam to.
Musnęłam jego idealne usta i zasnęłam...
Następnego ranka, gdy się obudziłam Stylesa już nie było w łóżku.
Poszłam do łazienki przeciągając się i ziewając. Ogarnęłam mniej więcej włosy i poszłam do kuchni. Oczywiście tam mogłam spotakć Harrego i tak też było.
Hej koteczku. I jak się spało ? - uśmiechnął się zadziornie.
A dobrze, dobrze. Nie powiem, że nie. - odwzajemniłam...
W pewnym momencie mina Harrego spoważniała.
Wiesz... muszę Ci coś powiedzieć. - rzekł obejmując mnie wokół pasa i trzymając blisko siebie...

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział VI

- No, więc usiądźmy i wszystko Ci powiem. - rzekłam.
Harry wziął mnie na ręce. - no to idziemy księżniczko. - rzucił uśmiechając się, a ja tylko chichotałam.
Styles położył mnie delikatnie na kanapie i przyjęłam postawę siedzącą... on tak samo.
- No dawaj. - niecierpliwił się.
- To tak.. nie wiem czy wiesz.. i nie pomyśl sobie, że się chwalę czy się tym szczycę, ale... jestem z bardzo bogatej rodziny. To nie ma znaczenia, kiedy nie masz nikogo przy sobie... - otarłam łze spływającą po moim policzku i ciągnełam dalej. - Moi rodzice i siostra jechali rok temu do cioci na wakacje za granice, a ja wolałam zostać i pomagać babci. Gdy robiłam jej herbatę zadzwonił telefon. Poszłam go odebrać i to co usłyszałam po drugiej stronie.. to jakby ktoś wyrwał mi serce i nie pozwolił odejść. Zapytali mnie czy nazywam się Bella Carter, oczywiście powiedziałam, że tak. Potem mężczyzna powiedział tak : Nie lubię przekazywać takich wiadomości.. i mówię to z wyrazami współczucia, lecz pani rodzice i rodzeństwo zginęli w wypadku. Pan Carter stracił panowanie nad kierownicą i wjechali pod tira.
Nie chciałam dalej tego słuchać, więc odłożyłam słuchawkę... - otarłam kolejne łzy.
Styles przyciągnął mnie do siebie i wtuliłam się w jego klate, a on składał takie przyjemne pocałunki na mojej głowie. - Jeżeli nie chcesz to nie dokańczaj, koteczku.
- Dokończe! Już jest dobrze. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Więc tak jak na początku mówiłam mam trochę kasy, bo odziedziczyłam spory majątek po rodzicach i tak myślałam... że skończymy z tym. Nie pójdziesz do niej.. A jak Cię zabiorą to zapłacę kaucje. - przedstawiłam plan.
- Nie, nigdy nie będę się Tobą wysługiwał. Wolę siedzieć w pierdlu. - odrzegł ze złą miną.
- A czy ja się Ciebie o cokolwiek pytałam? Stawiam sprawę jasno. Jeżeli nie zrobisz tak jak mówię to możesz już się do mnie nie odzywac i szukać sobie mieszkania... - rzuciłam.
- Jaka Ty jesteś uparta. - uśmiechnął się i pocałował w czoło.
Starałam się zachować powagę, ale coś mi nie wyszło...
- Harry ! Ja muszę iść do pracy ! - krzyczałam.
Nie słuchając co tam Styles mamrocze pod nosem pobiegłam do pokoju się ubrać. I zbiegłam na dół. Chwyciłam torebkę i już miałam wychodzić, kiedy Harry złapał mnie za nadgarstek.
- Kochanie ja mam samochód. Zawiozę Cię. - zaproponował, a raczej stwierdził. - No okej. - rzuciłam i pobiegłam do samochodu.
Kiedy już siedzieliśmy w środku i jechaliśmy trochę mi się nudziło... - Styles. Proszę nie mów do mnie kochanie, księżniczko, koteczku. Nie jesteśmy parą i sobie tego nie życzę.. No i nie próbuj mnie całować. - nie wiem co mnie nakłoniło, żeby to powiedzieć... może po prostu uświadomiłam sobie, że to zauroczenie i może go nie kocham, ale baaardzo lubię... Ale nie na tyle, żeby posuwać się do takich rzeczy typu całowanie...
- emm no okej skarbie. - odrzekł śmiejąc się.
Przewróciłam tylko oczami i czekałam, aż dojedziemy.
Gdy dojechaliśmy Styles chciał dać mi buziaka na porzegnanie. Jednak ja się odsunęłam. - powiedziałam Ci coś. - rzekłam z pogardą.
Wysiadłam i pomachałam chłopakowi, podczas gdy ten odjeżdżał.
Na całe szczęście się nie spóźniłam. Weszłam do środka sklepu odzieżowego i przywitałam się z koleżanką, która akutalnie zamieniała się za mną, gdyż ja miałam zasiąść za kasą, a ona na zapleczu ułożyć ciuchy. - mogłabyś położyć na zapleczu moją torbę ? - poprosiłam.
Jazmin się zgodziła i poszła na zaplecze.
Nagle to sklepu wpadła Jesy.
- Jezu kobieto ! Gdzie Ty się podziewałaś?! Czemu nie dzwoniłaś co jest?! -pytała.. krzycząc.
- Spokojnie, wszystko jest okej. Poznałam na imprezie takiego chlopaka i dużo, by opowiadać... - odpowiedziałam.
- Dobra potem mi powiesz. A ja przyszłam po jakąś bluzkę czy coś...
- No to idź obejrzyj. - odpowiedziałam.
Dzień w pracy minął mi bardzo szybko. Styles się nie pojawił... pewnie zapomniał. - pomyślałam.
No, więc przespacerowałam się do domu, podziwiając po drodzę piękno mojego miasta.
Powoli już dochodziłam do niego. Wskoczyłam szybko po trzech małych schodkach i chwyciłam klamkę... Drzwi zamknięte. No cóż... Harry miał zapasowe klucze, a ja swoje. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Zdjęłam buty i rozejrzałam się. Dookoła mnie peeełno kartek. Jedna była już przy samych drzwiach. Na każdej z nich była strzałka. Śledziłam je krok po kroku. Doszłam do blatu w kuchni i znalazłam karteczkę. " Idź dalej za strzałkami. Ps. Przepraszam, ale musiałem iść do pracy... nie czekaj.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i szłam dalej. Strzałeczki doprowadziły mnie do sypialni. Na łóżku leżał wieelki karton. Podeszłam i otworzyłam go. Znajdowała się w nim prześliczna, różowa sukienka. Ucieszyłam się bardzo, chociaż martwiło mnie to " musiałem iść do pracy.. ". Dobrze wiedziałam czym się zajmuję i naprawdę się martwiłam. Przymierzałam sukienkę przykładając ją do swojego ciała.
Nagle usłyszałam głośny trzask. To drzwi od sypialni i na pewno nie Harry. Zmroziło mnie. Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy, by powoli się odwrócić...

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział V

Cały czas wmawiałam sobie, że nic nie czuję to niego, a jednak...
Ostatni sms był obrzydliwy... To nie pisał Harry, a ten numer...
" Kochanie pragnę Cię już dzisiaj.. tęsknie. Łóżko czeka, kocham. xx "
Stałam z tym telefonem w rękach i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach... To boli.
Nagle do pokoju wszedł Styles. - Co się stało koteczku ? - pytał. Po chwili zauważył, że mam jego telefon w ręce.. podszedł do mnie i wyrwał mi go. - Jakim prawem grzebiesz mi w telefonie ?! - krzyczał. Pojedyncze łzy zmieniły się w strumyczki.
Patrzyłam się mu w oczy i płakałam... Wiedziałam, że on miewa takie napady agresji i wiedziałam, że zaraz mu przejdzie, ale te słowa bolały. Bolało to, że zaufałam, a on miał już kogoś na boku. Najwyraźniej się nie zmienił. Jest taki jak mój ojcec...
Tak jak już mówiłam po chwili się uspokoił, widząc jak bardzo mnie rani. I jak zawsze ta sama gadka.
- Bell księżniczko, przepraszam. Ja.. naprawdę przepraszam. Nie płacz, proszę. To boli... - błagał i przepraszał.
- A mnie nie boli ? Poczytaj sobie swoje sms'y... - rzuciłam i minęłam go.
Pobiegłam do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami i przekręciłam klucz.
Zsunęłam się powoli na drzwiach. Nie mogłam znieść tego.. ja.. nie to nie może być to... chociaż.. tak.. ja go kochałam. Nie wiem za co, ale kochałam. Był wyjątkowy... Teraz jest dla mnie nikim.
Co ja gadam... Nadal go kocham i jest dla mnie wszystkim, a on mnie nie potrzebuje tylko mnie wykorzystał. W co ja się dałam wrobić.
Siedząc na podłodze słyszałam tylko błaganie Stylesa o otwarcie drzwi. Nie miałam ochoty go widziec ani z nim rozmawiać. Ale nie wyrzucę go stąd, boję się o niego.
W końcu odpuścił. Ja wstałam i położyłam się do łóżka. Płakałam i płakałam, aż w końcu usnęłam. Szczerze to nie wiem, dlaczego ktoś w sumie obcy jest mi tak drogi i bliski...
Ledwie usnęłam już mnie coś obudziło... coś, a dokładniej ktoś kombinował przy zamku od drzwi...
Wiedziałam, ze to Styles i postanowiłam zobaczyć co zrobi.. Wstałam i cicho otworzyłam okno i wywiesiłam pościeradło, a następnie schowałam się do szafy.
Zdążyłam się schować, a Harry wszedł do pokoju. Obserwowałam go przez małą szparkę. Najpierw podszedł do łóżka.. nie ma mnie. Poszedł do łazienki, którą mam w sypialni, pusto. Zauważył okno.
- O nie. Co ja zrobiłem. Jestem palantem. Nienawidzę tej zdziry. Zepsuła mi całe życie. Pieprzony telefon... - byłam pewna, że mówił o kobiecie od sms-ów.
Pierwszy raz doznałam takiego widoku. Silny i cwany Harry Styles siedzi na moim łóżku i płacze... Ale to nie było wcale przyjemne. Bolało mnie to. Nienawidziłam go za te smsy, a jednak kochałam... Skoro mówił sam do siebie, że nienawidzi jej to może coś w tym jest...
Wyszłam z szafy pocichu, podeszłam do Stylesa i wtuliłam się w jego klate, a on otulił mnie swoimi ramionami, szlochając. - Koteczku, proszę nie rób tak więcej. - mówił trzymając mnie tak jakbym miała za chwilę zniknąć.
- Harry kim ona jest ? - zapytałam bezmyślnie.
Styles spuścił głowę i westchnął.
- Ja.. ja.. ona to.. no dobra koniec z kłamstwami. Kiedyś się z nią spotykałem. Zaufałem jej i myślałem, że ona jest ideałem.. Pewnego razu musiałem dostarczyć towar. A ona nie chciała mnie wypuścić bez tłumaczenia gdzie idę, a jak już jej powiedziałem to uznała, że boi się o mnie i musi iść ze mną. Potem nakryłem ją na zdradzie... w łóżku z jakimś kolesiem. Zerwałem z nią, ale zagroziła mi, że jeżeli nie będę przychodził do niej wtedy kiedy będzie chciała wiesz po co to... wyda mnie policji.
- To znaczy, że kiedy nie było Cię.. ze mną to... - nie dokończyłam
- Nie ! Od kiedy się po raz pierwszy spotkaliśmy na imprezie nie byłem u niej, podając jakieś denne wymówki, jednak ona jest za tępa żeby się skapnąć. Ja tam nie pójdę Bell.
- Harry... Ja coś jednak do Ciebie czuję, jesteś dla mnie kimś... ważnym i ja nie chcę, żeby ona Cię wydała... ani nie chcę, żebyś z nią sypiał..
- To co robimy ?
- Sama nie wiem... jutro nad tym pomyślimy.
Chwilę później oboję leżeliśmy już ułożeni do snu. Harry przyciągnął mnie do siebie swoim ramieniem i bawił się moimi włosami... W końcu zasnęłam.
Następnego dnia obudziły mnie promyczki słońca, które przedzierały się przez szparki rolet.
Usiadłam na łóżku i powoli się przeciągnęłam. Zaraz po mnie wstał Styles.
Posłałam mu przyjazny uśmiech i oboje poszliśmy do kuchni. Harry zaczął robić koktajle, a ja śniadanie.
W pewnym momencie rzuciłam wszystko i podbiegłam do Stylesa szturchając go i krzycząc z radości. - Harry już wiem ! Mam plan ! - krzyczałam radośnie.
- Tak ? Proszę przedstaw mi go. - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam jak zacząć, bo to trudne dla mnie trochę... Musiałabym opowiedzieć mu wszystko o mnie o mojej rodzinie... całą prawde, a to nie łatwe... Dla niego zrobię wszystko !

Rozdział IV

Podeszłam bliżej i chwyciłam kawałek papieru w dłoń. Po przeczytaniu tekstu przeraziłam się i rzucając kartkę usiadłam na kanapę z przerażoną miną.
Harry ją podniósł i przeczytał na głos.
- Towar zabrany, ja tutaj wrócę i pożałujesz tego, że sam mi go nie dostarczyłeś... Miej oczy dookoła głowy...
Styles usiadł koło mnie i otulił swoim ramieniem.
- Przecież będzie dobrze. To nic takiego, koteczku. - szeptał mi do ucha.
- Harry Ty nie możesz tu zostać...
- Ja nie mam gdzie się podziać, przecież dobrze wiesz. Ale poradzę sobie. Proszę nie martw się. Nie lubię tego...
Chwilę myślałam i przez moment się wahałam... Ale w końcu zdecydowałam się powiedzieć.
- Zamieszkasz u mnie.
- Nie.. ja nie mogę..
- A czy to było pytanie ? - zapytałam uśmiechając się do Stylesa.
Harry odwzajemnił uśmiech i usiadł bliżej mnie. Nasze twarze powoli się do siebie zbliżały... Aż do spotkania naszych ust.
Kiedy zdałam sobie sprawę z tego co robię, powoli się odsunęłam.
- ym.. to może idź się spakować, co ? - rzekłam zawstydzona.
Chłopak skinął głową na tak i razem poszliśmy spakować jego najpotrzebniejsze rzeczy.
Styles chodził dumny z siebie jakby było z czego.. pocałował mnie.. fakt, ale to nie było nic szczególnego. Nadal nic do niego specjalnego nie czuję. Tylko dobry kolega... chyba...
Gdy torby chłopaka były gotowe postawiliśmy je na przedpokoju. Harry wstawił drzwi wejściowe na swoje miejsce i udaliśmy się do samochodu.
Włożyliśmy wszystkie torby i pojechaliśmy.
W moim skromnym domku były dwie sypialnie. Jedna moja, a druga dla gościa, w tym przypadku Harolda.
Cała droga minęła w milczeniu. To nie była niezręczna cisza.. tylko taka przyjemna. Siedziałam zamyślona i uśmiechałam się do szyby.
Gdy dojechaliśmy pomogłam Stylesowi z torbami, otworzyłam drzwi i zanieśliśmy je do pokoju, który już w sumie czekał na niego.
Pomogłam mu poukładać rzeczy w szafie i poszliśmy do kuchni.
- Ja nie mogę u Ciebie długo zostać. - powiedział.
- Ależ możesz... nie masz dobrych argumentów. - odpowiedziałam.
- Tak, mam. Po pierwsze narażam Cię na niebezpieczeństwo, a po drugie nie mogę Ci siedziec na głowie.
- Oj Harry.. nie przesadzaj... - rzuciłam.
Był już wieczór, także oboje zaczęliśmy przyrządzać kolacje. Zrobiliśmy pizze. Nie ukrywam dobrze się bawiłam robiąc ją. Kiedy była w piekarniku zaczęłam zaczepiać Stylesa... Tak dla zabawy. A on zaczął mnie łaskotać. Bezsilna ja przytuliłam się do niego i błagałam, by przestał.
Kiedy przestał podniosłam głowę do góry.. nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. W sumie nigdy nie wpatrzyłam się w jego oczy. Były takie.. pięknie zielone.. lśniące. - Kochasz mnie. - rzucił Styles z uśmiechem na twarzy. - Co ? hahaha chciałbyś. - odpowiedziałam śmiejąc się.
Nasze twarze zbliżały się powoli, centymetr po centymetrze i gdy już miały się styknąć... poczułam zapach zpalenizny.
- O nie! Pizza ! - krzyknęłam i podbiegłam do piekarnika.
Niestety nie udało się jej uratować. - To może zamówimy pizze ? - zapytałam
- A może zrobimy pop corn i obejrzymy jakiś film ? - zaproponował Styles.
Przemyślałam to chwilę i zgodziłam się. Z jednej z szafek wyjęłam paczkę z pop cornem i umieściłam w mikrofali. Ladamoment był już gotowy.
Wsypałam go do miski, podczas gdy Styles wybierał film.
Postawiłam miskę na stole i rzuciłam się na kanape. - To co oglądamy ? - zapytałam.
- Horror. - odpowiedział i włączył film.
Nie ukrywam, że film był dość straszny. Siedziałam wtulona w silne ramie Harrego. A ten tylko spoglądał na mnie z uśmiechem na ryjku.
Po filmie powiedziałam, że zgłodniałam i idę zrobić kanapki, a on miał poszukać kolejnego filmu.
Gdy kroiłam ser ktoś przytulił mnie z tyłu. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, iż to Styles.
- Co robisz, koteczku ? - zapytał ochrypniętym głosem, który przyprawiał mnie o dreszcze.
- Kroję ser, nie widać ?
Harry zaczął składać pocałunki na mojej szyi. - Harry przestań. - powtarzałam.
Jednak ten nie reagował. - Harry prze... ! - przerwał mi odwracając w swoją stronę. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy...
Tym razem wpił się w moje usta. Jakoś nie miałam ochoty tego przerywać. Uniósł mnie ku górze, a ja owinęłam swoje nogi wokół jego pasa, nie przerywając.
Nagle zadzwonił jego telefon. Postawił mnie na ziemi i ze smutną miną poszedł odebrać, a ja lekko zawstydzona zdarzeniem poszłam dokańczać kanapki.
- To dziwne.. - pomyślałam.
Styles nigdy nie wychodził kiedy ktoś do niego dzownił... A teraz wyszedł.
Nie chciałam być wścibska, ale coś mnie korciło, żeby podejść do drzwi.
Słyszałam tylko urywki.. - Nie dzisiaj, tak, nie, jutro do Ciebie przyjdę, nie dzwoń, nie mogę rozmawiać, pa. - po ostatnim słowie pobiegłam z powrotem do kuchni.
- Dzwonili ze starej pracy, muszę jutro im coś zawieść, mógłbym się iść wykąpać ?
- Tak, jasne chodź pokażę Ci łazienkę i dam ręcznik.
Razem ze Stylesem poszliśmy do łazienki, a następnie przyniosłam mu ręcznik. On poszedł się myć, a ja zjadłam kanapki i wzięłam się za sprzątanie.
Gdy wykonywałam te ostatnią czynność natknęłam się na jego telefon. Coś mnie korciło, żeby zobaczyć z kim on rozmawiał... Uległam.
Chwyciłam telefon Harrego i sprawdziłam połączenia.. nic dziwnego nie było. Tylko jakiś nie zapisany numer. (ten który dzwonił ostatni). Jego telefon był dotykowy, więc odkładając go nie chcący kliknęłam w coś.. jak się okazało we wiadomości. Wzięłam komórkę, by je wyłączyć, ale mój wzrok przykuł jeden sms-es. Co najdziwniejsze to był numer, z którym rozmawiał wcześniej.
Przeczytałam resztę, a łzy zbierały mi się w oczach...

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział III

Harry złapał mnie za rękę i pociągnął. Za chwilę staliśmy już twarzą w twarz. - Jesteś zwykłą świnią ! Puść mnie ! - krzyczałam, a ludzie dookoła się patrzyli. - Zamknij się i idź do samochodu, zaraz sobie pogadamy, idę po moje rzeczy. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Wyrwałam się z jego uścisku i nie zważając na nic pobiegłam przed siebie... chciałam uciec.
Jednak Styles zaczął biec za mną, przyśpieszyłam. Przez zapłakane oczy nic nie widziałam. Biegłam przez siebie. Nagle usłyszałam głośny pisk opon. Stanęłam jak wryta i bezbronna zasłoniłam się rękoma. Przed oczami pojawił mi się cały obraz mojego życia. Nagle poczułam jak ktoś z całej siły pchnął mnie do przodu. Upadłam na chodnik. Po chwili odwróciłam się w stronę ulicy i... zauważyłam tłum ludzi, którzy starali się zapanować nad sytuacją, a jedna z osób dzwoniła po pogotowie. Podbiegłam do tłumu gapiów i ujrzałam Harrego. Leżał w kałuży krwi, nieprzytomny. Łzy napłynęły mi do oczu... bo wiedziałam, że to moja wina. Upadłam na kolana. Trzymając dłoń wybuchnęłam płaczem. Niby go nienawidziłam, ale jednak bolało mnie to, że cierpi. Przyjechała policja i pogotowie. Zabrali go. Dlatego, iż nie jestem z jego rodziny nie mogłam jechać z nimi. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala.
Dowiedziałam się, że Styles został już opatrzony i nadal nieprzytomny leży w sali 235. Pobiegłam do niej ile sił w nogach.
W sali ujrzałam bladą postać z burzą loków na głowie z dwiema kroplówkami. Chwilę się wahałam, ale uparłam się i stanowczym krokiem weszłam do sali. Usiadłam na krzesełku obok łóżka i studiowałam twarz Harrego. Ponownie wybuchnęłam płaczem, a twarz schowałam w dłoniach. Następnie jego dużą dłoń otuliłam swoimi i czuwałam. Płakałam bez przerwy, aż zasnęłam.
Następnego dnia wstałam i poszłam do łazienki szpitalnej, która nie była zbytnio czysta, ale na tyle, że mogłam mniej więcej się ogarnąć. Wróciłam do Stylesa. Obserwowałam uważnie jego twarz i szeptałam. - Przepraszam... nie chciałam to wszystko moja wina.
- To nie twoja wina, koteczku. - usłyszałam.
Moja twarz rozpromieniła się. Harry w końcu się obudził. Tak bardzo się cieszyłam.
- O boże Harry, przepraszam. - powtarzałam.
- Już mówiłem, nic się nie stało. Ale musisz mi to wynagrodzić. - uśmiechnął się ostatnimi siłami.
- A jak? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Najpierw opowiedz mi co się stało, a później proszę daj mi drugą szanse.
Spuściłam głowę w dół i zaczęłam opowiadać. Po minie Stylesa było widać, że mu głupio. Oczywiście postanowiłam dać mu drugą szanse, ale dopiero wtedy, gdy powe mi o co chodziło jego koledze.
- Bo.. no dobra chyba muszę Ci powiedzieć całą prawdę. Ja.. kiedyś miałem problemy, krótko mówiąc zepsułem się. Zacząłem ćpać i handlować narkotykami. Na moim ciele pojawiało się coraz więcej kolczyków oraz tatuaży... Spotykałem się z różnymi pannami na noc, a one następnego dnia znikały... Na tamtej imprezie obserwowałem Cię od początku. Wiedziałem, ze jesteś inna. Spokojna, miła, opiekuńcza, kochana, a przede wszystkim nie jesteś puszczalska.
Wiedziałem, że jesteś już moja.
W tym momencie nie wiedziałam co mam robić. Spuściłam głowę w dół i myślałam jak mam zacząć i co odpowiedzieć.
- Wiesz Harry... doceniam to i dam Ci drugą szanse. Poznajmy się na nowo. Co Ty na to ?
- Jasne, nie zmarnuje tego koteczku. - uśmiechnął się do mnie co mnie onieśmieliło.
Kilka dni później Harry był gotowy, by wyjść ze szpitala. Wiedziałam, że teraz będzie zupełnie inaczej i podejrzewam, ze lepiej.
Aktualnie szykuję się na pierwszy od jego wyjścia ze szpitala spacer. Mamy zamiar iść do parku na lody i trochę pogadać. Nic nie może zepsuć nam tego dnia...
- No, w końcu gotowa. - powiedziałam sama do siebie. - Ciekawe, kiedy będzie Styles...
Jak na zawołanie po tych słowach zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Stał za nimi Harry w jeansach, białej koszuli i czarnej marynarce. Powitaliśmy się przyjacielskim uściskiem, a on podarował mi śliczny bukiet róż. Podziękowałam mu, wstawiłam kwiaty do wazonu i razem wyszliśmy na upragniony spacer.
Wolnym krokiem szliśmy w stronę parku rozmawiając i żartując. Gdy już do niego doszliśmy poszliśmy do pierwszej lepszej budki z lodami i zamówiliśmy je. Później udaliśmy się nad stawek i usiedliśmy na ławkę. Spędziliśmy tam około dwóch godzin, a później Styles powiedział, że musi podejść na chwilę do domu. No, więc oboje wstaliśmy z ławeczki i poszliśmy do mieszkania chłopaka.
Gdy doszliśmy już z naszych twarzy zniknął uśmiech. A radość przerodziła się w przerażenie.
Drzwi były wyważone, a w mieszkaniu mega bałagan. Wszystko porozrzucane. Weszliśmy do środka, a Harry pobiegł do salonu.
- O na szczęście jest to co najważniejsze ! - rzekł.
- Harry ! Zdemolowali Ci mieszkanie, a Ty się narkotykami zajmujesz ?! - zapytałam w pół krzycząc.
- Nie, nie narkotykami. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Podszedł do mnie powoli i powiedział, żebym zamknęła oczy. W moją dłoń schował coś, a
następnie ją zacisnął. Otworzyłam oczy i dłoń, a w niej znajdowało się małe czerwone pudełeczko. Zanim je otworzyłam spojrzałam na Stylesa, który nie ukrywał szczęścia.
- No. Otwórz. - rzekł z uśmiechem.
Niepewnie otworzyłam pudełeczko. W środku był uroczy pierścionek. Spojrzałam na Harrego.
- Nie mogę tego przyjąć. - powiedziałam.
- Ależ możesz. - odpowiedział zakładając mi pierścionek na palec.
Przytuliłam chłopaka dziękując i od razu energicznie się od niego odsunęłam zauważając kartkę, która leżała na stole.

Rozdział II

W szafce było pełno woreczków z różnymi tabletkami... Ja pierdziule co ja tu jeszcze robię. Naprawdę wystraszyłam się. Boję się, że to dopiero początek. 
Zamknęłam szafkę i odwróciłam się, by iść do kuchni. W progu drzwi stał Harry. W samych bokserkach... pomimo tego kim jest wyglądał naprawdę seksownie. - Ładnie to tak węszyć? - uśmiechnął się. - Przepraszam.. j-ja... - nie dokończyłam, gdyż przerwał mi. - Spokojnie. Wiem co pewnie sobie teraz o mnie myślisz, ale nie wiesz jak jest naprawdę... - zmroził mnie wzrokiem. - Harry ja... wybacz, ale nie jesteś w moim typie i wypuść mnie proszę. - powiedziałam. - Nie ! - wydarł się dość głośno. - Myślisz, że kim Ty jesteś, żeby mi mówić co mam robić ?! Myślisz, że jesteś lepsza, tak ?! - krzyczał nieprzerwanie. Wymijając chłopaka szybko i zręcznie otworzyłam drzwi i wybiegłam na klatkę schodową. Uświadomiłam sobie, że tak czy tak on mnie znajdzie lub dogoni, więc pobiegłam na piętro wyżej i usiadłam na schodach płacząc. Myślałam, że będzie inny... Wczoraj był pijany i może, dlatego zabrał mnie ze sobą, ale jego dzisiejsza reakcja... 
Schowałam twarz w dłoniach i szlochałam. Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje. To był Harry. - Przepraszam koteczku, nie powinienem... nie płacz. - szeptał mi do ucha. - Człowieku ! Ja Cię nawet nie znam, a Ty traktujesz mnie jak swoją własność ! - krzyczałam nadal płacząc. 
Ten jednak wziął mnie na ręce jak księżniczke i starał uspokoić. Ja nawet nie wiem kim on jest... wiem tylko jak się nazywa...
Ni się obejrzałam z powrotem siedziałam u niego w salonie. - Słuchaj to może się poznamy trochę ? Nie chciałem Cię tak traktować. Przepraszam. Wiem, że się nie znamy, ale chcę Cię poznać. Zawiozę Cię do domu, przebierzesz się i pojedziemy do parku, okej ? - zapytał przyjacielsko. 
Otarłam łzy i kiwnęłam głową na znak, iż się zgadzam. Chłopak uśmiechnął się i powiedział, że mam się odświeżyć i włożyć swoją sukienkę, a potem pojedziemy. 
Harry był taki... tajemniczy. Raz jest miły, a raz surowy na tyle, że mógłby mnie zabić.
Zrobiłam tak jak mówił. Poszłam odświeżyć się pod prysznicem, założyłam moją sukienkę i szpilki, a gdy wyszłam... ku mojemu zdziwieniu czekało na mnie śniadanie.
Harrego nie było, obok talerza leżała karteczka zagięta w pół. Odwinęłam ją i przeczytałam
" Nie długo wrócę, drzwi są zamknięte, więc nie próbuj uciekać.Smacznego koteczku. x ". 
Jakaś część mnie chciała jednak uciec, ale ta druga mnie tu trzymała, a ta trzecia uświadamiała, że on mnie i tak znajdzie, a ja nie wyjdę.
Usiadłam, więc i zaczęłam jeść śniadanie. 
Było nawet smaczne. Gdy je zjadłam i wypiłam herbatę, wyniosłam to do kuchni i pomyłam naczynia. Stylesa nie było, a w jego mieszkaniu mega bałagan. No cóż i tak nie miałam co robić. Sprzątnęłam wszystko z podłogi, a następnie odkurzyłam i wzięłam mop, którym przemyłam podłogę. Pościeliłam łóżko. I już jako tako wyglądało. Zdążyłam usiąść, a chłopak już wrócił. 
- I jak smakowało śniadanie koteczku ? zapytał z promiennym uśmiechem, a na jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. 
- Tak, tak nienajgorsze. - zachichotałam. 
- O jakoś tu czyściej, dziękuję, ale nie musiałaś koteczku. - ponownie się uśmiechnął.
Zdjął buty i usiadł obok mnie. - Proszę to dla Ciebie. - rzekł podając mi urodziwą czerwoną różyczkę. 
- Dziękuję, to jak jedziemy ? 
Styles nic nie odpowiedział tylko kiwnął głową zgadzając się.
Zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do samochodu, a następnie pojechaliśmy do mojego domu. 
Gdy byliśmy na miejscu Harry tak jak za pierwszym razem otworzył mi drzwi. 
- Idziesz ze mną ? - zapytałam. 
- A rodzice są? 
- Nie, nie ja mieszkam sama. - uśmiechnęłam się. 
- No okej, to wejdę. 
Chwilę męczyłam się z otwarciem drzwi, ale jakoś się uporałam. Mieszkałam w małym domku. Nowy znajomy usiadł na kanapie, a ja poszłam się przebrać. Założyłam moją krótką sukienkę w kwiaty oraz czarne szpilki. Obmyłam twarz i zrobiłam lekki make up. Włosy rozczesałam i ponownie zeszłam na dół. 
- No pięknie wyglądasz, koteczku. - uśmiechał się zadziornie. 
- No Styles. Na co czekasz ? Jedziemy do tego parku czy nie ? 
Na to pytanie chłopak wstał i wraz ze mną kierował się do drzwi. Zamknęłam szczelnie domek i pojechaliśmy. Jednak Styles zmienił zdanie i zabrał mnie do kawiarni. 
Nigdy w niej nie byłam, ale muszę przyznać, że wyglądała bardzo przyzwoicie. 
Usiedliśmy przy stoliku na tarasie i złożyliśmy zamówienie. - Ja za siebie zapłacę. - uprzedziłam chłopaka. - Nie nie koteczku to ja zapłacę i nawet nie próbuj się sprzeczać. - uśmiechnęłam się tylko i skinęłam głową. 
Siedzieliśmy w restauracji trochę czasu i rozmawialiśmy o sobie. Chociaż przez całą rozmowę Harry nie wspomniał czym się zajmuje. Ja pracuję jako kierowniczka w sklepie odzieżowym... Ale on nie wspomniał zupełnie nic. Powiedział mi tylko jak się tu znalazł i kilka ciekawostek o sobie, ale kiedy go zapytałam o bliznę na policzku, ponuro odpowiedział, że to nie moja sprawa. 
Przeprosiłam go i natychmiast zmieniłam temat. Na początku Styles wydawał mi się niebezpieczny... i nadal mi się taki wydaje, bo przechodząc z nim gdziekolwiek dzisiaj, wiele o nim szeptali, jednak on to zupełnie ignorował. A ja ? Wierzyłam jemu, a nie ludzią, którzy plotkują na jego temat. Bałam się tylko.. tych dragów. Szczerze mówiąc Harry coraz bardziej mnie pociągał... nie wiem dlaczego, ale mnie pociągał. 
Zaraz mieliśmy wychodzić, a więc on poszedł zapłacić za desery. 
Gdy szykowałam się do wyjścia, a jego nie było zadzwonił jego telefon, który zostawił na stoliku. 
Mówił, że jestem jego... Chociaż wiem, że nie jestem i nigdy nie będę, gdyż w sumie jestem tu na przymus... jakby to on tak uważa... A skoro uważa, że jestem jego dziewczyną to chyba mogę odebrać i powiedzieć, że zaraz wróci, prawda ? 
Bez dłuższego namysłu chwyciłam jego telefon i odebrałam. Zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć usłyszałam. - No siema stary, jak tam ta Twoja suczka Bella czy jak jej tam, przeleciałeś już ją? - Do moich oczu napłynęły łzy. Nie wiem dlaczego, lecz poczułam się zraniona... był taki miły, a tu.. takie coś ? Rozłączyłam i położyłam telefon z powrotem na stolik, a następnie pobiegłam do wyjścia, ocierając łzy, na moje nieszczęście Styles mnie zobaczył i pobiegł za mną.

Rozdział I

No nie wierzę... Nie wierzę jak ja mogłam się dać namówić Jesy na tę impreze. 
Ogółem nie przepadam za imprezami.. zdecydowanie wolę mój domek. Ale ta ? Ta impreza to totalna katastrofa.. Tutaj wszyscy jarają, piją, mają tatuaże, piercing... To nie moje towarzystwo. Denerwowało mnie również to, że faceci patrzyli na mnie jak na zdobycz... mój błąd ubierać się w obcisłą czarną sukienkę... 
Wiadomo.. przyjaciółki samej nie zostawie. Chcąc nie chcąc poszłam na górę i weszłam do pierwszego lepszego pokoju, który był pusty. 
Usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pomieszczeniu. 
Nagle ktoś wszedł tutaj.. chłopak wyglądał na zupełnie pijanego. Miał burzę loków na głowie i w sumie był całkiem NIE ogarnięty. Usiadł koło mnie i pytał, dlaczego się nie bawię. Odpowiedziałam, że nie lubię. 
Ten jednak nalegał, żebym poszła się rozruszać. - Nie. - powiedziałam stanowczo. - W takim razie zostaniesz tutaj ze mną, tak? - zapytał. - Nigdy. - odgryzłam się. - Teraz już nie masz innego wyjścia. - wstał i zamknął drzwi na klucz, który następnie schował w swojej kieszeni. 
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i usiadłam do niego tyłem. - Jak już tu siedzimy to się poznajmy. - zaproponował. - Nie siedzę tu z własnej woli, wypuść mnie. - odpowiedziałam. - Nie, nie wypuszczę dopóki się nie poznamy koteczku. - powiedział irytująco. - Nie mów do mnie koteczku i nie, nie poznamy się. 
Chłopak podszedł do mnie stanowczym krokiem i odwrócił w swoją stronę. Dzięki temu nasze twarze dzielił ledwie centymetr... niestety. - Od dzisiaj jesteś moja, czy tego chcesz czy nie... - powiedział. Chciałam się wyrwać z jego uścisku, lecz za bardzo byłam przerażona. 
Przełknęłam ślinę i siedziałam bez ruchu. Chłopak puścił mnie i zaczął. - Jestem Harry... Harry Styles, a Ty ? - zapytał. - A ja ? Ja jestem Nie powinno Cię. To obchodzić. - odrzekłam zirytowana. Harry rzucił mi obojętne spojrzenie i wzruszył ramionami. 
W pewnym momencie ktoś zaczął dobijać się do drzwi, ponieważ musi tutaj wejść. Styles chwycił mnie za nadgarstek, otworzył drzwi i wyprowadził na zewnątrz, ale nie puścił. Ciągnął mnie dalej do zapewne jego samochodu. Próbowałam się wyrwać, ale to na nic. Był za silny. - I co masz zamiar zrobić? - zapytałam ze złością. - Zobaczysz. Ale napewno tu nie zostaniemy. - odpowiedział. - O nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Ja sie stąd nie ruszam. - Stanęłam twardo i starałam się być silna. Harry jednak zaśmiał się kpiąco i wziął mnie na ręce zanosząc do pojazdu. Uderzałam go w plecy z całej siły... jednak to na nic. Odpuściłam. 
Droga w samochodzie minęła w milczeniu. Dotarliśmy pod jakiś blok. Styles otworzył mi drzwi od samochodu i wtedy sama wysiadłam. Wyminęłam go ze zmarszczonym czołek i rękoma skrzyżowanymi na klatce. Nie musiałam się odwracać, żeby widzieć jego kpiący uśmieszek. 
Tak jak myślałam prowadził mnie do swojego mieszkania. Nie ukrywam.. przeraziłam się. 
- Nie bój się nie mam nic złego na myśli. - powiedział. Jednak wcale mnie to nie uspokoiło... ani troszkę. 
Weszliśmy do jego... nory. Bałagan, smród i nic poza tym. 
- Idź usiądź sobie na kanapie. - rzekł, a raczej rozkazał. 
Tak zrobiłam. Po chwili i on do mnie dołączył. - No, więc jak masz na imie ? 
Nic nie odpowiadając zmierzyłam go wzrokiem i odwróciłam głowę w zupełnie inną stronę. - No mów ! - tym razem krzyknął. Wystraszyłam się i zdecydowałam powiedzieć.
- Be..Bella. - jąkałam się.
- Ooo miło mi, Bella. - znów ten szyderczy uśmieszek. 
- Nooo... więc co planujesz ? Po co mnie tu przyprowadziłeś? 
- Napewno nie po to, żeby Cię przelecieć, chociaż jakbym chciał to bym mógł... 
- No to po co tu jestem ? 
- Tak jak już mówiłem.. jesteś moja i denerwuje mnie kiedy inni Cię obserwują. 
- Nie jestem żadna Tw... - przerwano mi. 
- Owszem jesteś, a teraz poczekaj tu na mnie. 
Cała zbulwersowana siedziałam i czekałam na tego kretyna, który poszedł do pokoju obok. 
Chwilę później wrócił i podał mi jakiś t-shirt i spodenki, żebym się przebrała, bo tutaj zostaję. 
- Chyba Cię popierdzieliło kolego! Nigdzie nie zostaje! - krzyczałam. 
- Jakby to jeszcze od Ciebie zależało, koteczku. 
Chwyciłam od niego rzeczy i poszłam do łazienki się przebrać. Wyszłam niechętnie i stałam w progu salonu. 
- No koteczku jak pięknie wyglądasz, chodź pokażę Ci gdzie będziesz spała. 
Ze spuszczoną głową ruszyłam za chłopakiem. 
- Tutaj będziesz spała. - Wskazał na pokój, który jako jedyna część domu był utrzymany w jako takim porządku. Pościelił łóżko i powiedział, że mogę iść spać. On wyszedł, mówiąc - Dobranoc koteczku..., a ja zostałam sama w jego czterech ścianach. Usiadłam oparta o ścianę, skuliłam się i płakałam.
Nawet nie wiem kiedy usnęłam...

~ * ~

Obudził mnie ciężar na brzuchu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam umięśnioną rękę Harrego, która ciążyła na moim ciele. Podniosłam ją lekko, by nie obudzić chłopaka, a chciałam wstać. Po pierwsze, dlatego iż czułam się niezręcznie, a po drugie, skoro nie mogę wyjść to trochę obejrzę mieszkanie...
Wydostałam się z uścisku i powoli ustałam na prostych nogach, przeciągnęłam się i ponownie usiadłam na łóżku, przyglądając się Harremu. Zauważyłam, że był dość przytojny. Jego gęste loki opadały na jego twarz, które była okolczykowana... Kolczyki miał na brwi, w nosie, w wardze... Ale to nadawało mu jakiejś takiej.. urody. Na jego policzku ujrzałam ledwie widoczną bliznę, opuszkami palców przejechałam po niej.. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdyż chłopak wyglądał tak słodko... Po chwili otrząsnęłam się. Wstałam i poszłam do salonu. Stał tam regalik. Sprawdziłam czy aby napewno nie ma Harrego w pobliżu i otworzyłam jedną z szafek regału. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam...