poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział XI - ostatni

Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Znienacka osoba dobijająca się do drzwi złapała mnie za gardło i przydusiła do ściany.
To nie był ojciec Harrego. To ktoś inny.. nieznajomy.
- Gdzie on jest ? - syknął mężczyzna.
- Ktoo ? - zapytałam drżącym głosem.
- Nie udawaj głupiej.. Styles ta suka. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie ma go.. wyjechał. I to nie jest suka. - odpowiedziałam marszcząc czoło.
Nagle do mężczyzny zadzwonił telefon. Ten puścił mnie i odszedł na bok. Kiedy rozmawiał zdążyłam wyjąć mu pistolet i nóż z kieszeni. Nie miał już raczej innej broni.
Nie wsłuchiwałam się w to co mówił.. przez telefon. Stanęłam tam gdzie stałam.
Gdy zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i podszedł do mnie uśmiechając się.
- No, no, no. Już wiemy gdzie jest Twój chłopak... - powiedział kpiącym głosem.
- Co. Mu. Zrobiliście? - Mówiłam pojedynczo każde słowo.
- Hm.. no na pewno nie zobaczysz już go żywego i przypuszczam, że stanie się to za około dwóch godzin... - odpowiedział z uśmiechem.
Teraz wiedziałam, że muszę być stanowcza. Wyjęłam pistolet z kieszeni i wycelowałam w nim w faceta.
- Kochany, jeżeli Ty chcesz przeżyć te kolejne dwie godziny to lepiej mnie do niego zaprowadź. - zagroziłam.
Mężczyzna przełknął ślinę, a w jego oczach urosło przerażenie i panicznie zaczął szukać swojej broni.
- Nie szukaj, trzymam ją w ręku. No już wyłaź stąd. - rzuciłam.
Oboje opuściliśmy dom i wsiedliśmy do jego samochodu. Cały czas miałam w ręku pistolet.
- No jedź ! - krzyknęłam. Jeżeli nie dojedziemy tam na czas to i Ty zginiesz. - dodałam uśmiechając się.
Odpalił samochód i szybko wyjechał... Cała się trzęsłam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby jemu coś się stało... Co ja gadam! Jemu nie może się nic stać!
Jechaliśmy i jechaliśmy. Gdzie oni go do cholery wywieźli !? Aktualnie jesteśmy niedaleko jakiegoś lasu. Dam sobie rękę uciąć, że to tu go wywieźli.
Nie myliłam się... Skręciliśmy i wjechaliśmy w głąb lasu, aż dojechaliśmy do jakiegoś domku.
Znajdowały się tam również inne samochody.
Wysiadłam i szarpnęłam faceta do siebie jako zakładnika i przyłożyłam mu pistolet do skroni, następnie weszliśmy do środka.
Była tam grupka kilku mężczyzn. W środku " tłumiku " było krzesło na, którym siedział Harry. Cały zakrwawiony i ledwie żyjący. Wzrok wszystkich był skierowany na mnie.
- Zostawcie go, albo stracicie koleżke ! - krzyknęłam stanowczo.
- Hahaha proszę Cię.. nie bądź śmieszna. - rzucił jeden z nich.
Chodzi o Harrego.. dzisiaj i w tej sprawie jestem bezwzględna. Pociągnęłam za spust i kula strzeliła prosto w głowę tego gościa, a ja odepchnęłam jego ciało.
Nigdy nie byłam jeszcze tak wściekła.
- Ty dziwko! - krzyknął jeden, wyrywając się z miejsca, by podejść do mnie.
- No podejdź psie, a będziesz kolejny... - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Spojrzałam na Stylesa. Jego mina mówiła sama za siebie. Był mega zdziwiony... bynajmniej do tego stopnia, że nie mógł nic powiedzieć.
- Wypuścić go. - wszyscy spojrzeli na mnie. No już! - krzyknęłam.
Jeden z nich.. wydaję mi się, że " szef " uśmiechnął się i skinął głową. Następny rozwiązał Stylesa, a on podszedł do mnie. Wiedziałam, że za łatwo poszło.
Szybko wybiegliśmy i wsiedliśmy do pierwszego lepszego samochodu. Na szczęście Ci idioci zostawili kluczyki.
Odpaliłma i wyjechaliśmy jak najprędzej tylko się dało. Oczywiście oni zaczęli strzelać i wsiedli do reszty aut. Zależło mi, żeby jak najszybciej wyjechać z lasu. Banda cały czas strzelała.
W końcu nam się udało... Gdy dojechaliśmy do miasta udało nam się ich zgubić.
Wbiegliśmy do mojego domu i wzięliśmy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie wyszliśmy z niego i wsiedliśmy z powrotem do samochodu.
- Co teraz ? - zapytałam.
- Pamiętasz Liama i Danielle ? Zadzwonię do nich. - odrzekł.
Skinęłam głową i z niecierpliwością czekałam, aż wykona tę czynność.
Rozmawiał i rozmawiał... i w końcu skończył.
- I co, i co ? - zapytałam.
- Zgodzili się, żebyśmy u nich tymczasowo zamieszkali, ale znów się przeprowadzili, bo niezbyt podobało im się to osiedle.- odpowiedział.
- No, więc jedźmy. - rzuciłam uśmiechając się.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy.
- Dziękuję Ci, kocham Cię. Byłaś wspaniała. - powiedział.
Spojrzałam na niego, unosząc brwi do góry.
- Nie ma za co. Też Cię... kocham. - odpowiedziałam i podarowałam mu buziaka w policzek.
Chłopak pomimo ran i bólu uśmiechnął się szeroko, a na jego policzkach ukazały się dwa dołeczki.. słodkie dołeczki.
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy oboje z samochodu i poszliśmy do drzwi.
Otworzyła nam je Dan.
- Hej. - rzuciłam i uśmiechnęłam się.
- No cześć. Wchodźcie. - powiedziała i zawołała Liama.
Chłopcy się przywitali. Usiedliśmy wszyscy i Harry wszystko opowiedział Liamowi i Danielle.
Później oni sobie zrobili żarcie, wzięli alkochol i włączyli mecz. Styles najwyraźniej nie przejął się ranami.. no cóż. Co ja miałam zrobić?
Ja i Dani poszłyśmy do kuchni sobie posiedzieć. Ona zrobiła herbatę i usiadłyśmy przy stoliku.
- No, więc nazywam się Bella. - uśmiechnęłam się.
- A ja Danielle, możesz mówić mi Dan, Dani.. jak wolisz. - odpowiedziała.
Potem rozmawiałyśmy o wszystkim. Dani była naprawdę fajną osobą. Taką wyrozumiałą.. potrafiła słuchać.
Przerwali nam chłopcy... Z deka pijani.
- Dan kochanie, pokażmy Harremu i Belli ich pokój, bo chcą się zabawić. - uśmiechnął się szyderczo..
Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na Dan, a po chwili już obie się śmiałyśmy.
Dziewczyna powiedziała, że mamy iść za nią. I tak zrobiliśmy. Pokazała nam sypialnie na pierwszym piętrze. Była naprawdę ładna.
Na koniec powiedzieli nam tylko " dobranoc " i poszli, a ja zostałam sama z Haroldem, który nie tracił ani chwili...
- Styles ja nie chcę. - powiedziałam stanowczo.
- No proszę.. tylko ten jeden raz... - błagał składając pocałunki na mojej szyi.
Przewróciłam oczyma i zgodziłam się... w sumie sama tego chciałam. I zaczęliśmy...
Po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Bello czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał znienacka Harry.
- Oczywiście Haroldzie Stylesie. - podarowałam mu ostatni pocałunek i zasnęliśmy.
Następnego dnia obudziła nas radosna Dani.
- Już 11;00 gołąbeczki. - rzekła uśmiechnięta.
Harry podniósł się, ubrał i powiedział, że musi jechać coś załatwić. Skinęłam głową i powiedziała, żeby na siebie uważał.
Gdy wyszedł i ja postanowiłam wstać i się jakoś ogarnąć.
Już ubrana, umyta i uczesana zeszłam na dół do Danielle. Która tak jak i ja została bez partnera.
- Gdzie Liam ? - zapytałam.
- Pojechał na ryby z kolegami, a Styles ?
- A nie wiem, powiedział, że musi coś załatwić. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Najpierw zrobiłyśmy sobie śniadanie, a potem usiadłyśmy na kanapie i chwilę gadałyśmy, gdyż Dani włączyła telewizje, bo leciał jej ulubiony serial.
A tu nagle.
" Musimy przerwać serial z powodu nowych, ważnych wiadomości. W samym centrum miasta odbyła się wielka strzelanina. Zginęli w niej między innymi : John Fravott, Irwin McCoy, Joe Lewis, Harry Styles i Liam Payne, reszta niewiadoma... "
W oczach nazbierały mi się łzy. Dani również. Przytuliłam się do niej i obie płakałyśmy.
Dopiero co go odzyskałam.. i już go nie ma. I nigdy nie będzie. Zabolało.
Po jakiś 20 minutach płakania podniosłyśmy się postanowiłyśmy pojechać na miejsce wypadku.
Dowiedziałyśmy się tylko, że to znana grupa narkotykowa zaczęła strzelaninę, ale nikt nie wie, dlaczego.
Nie mogłam zobaczyć jego ciała. Wróciłam z Dan do domu.
Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w sufit.. nie mogła dojść do mnie myśl, że jego już nie ma... i nie będzie.
Wciąż myślałam, że wejdzie przez te drzwi i usłyszę " już jestem koteczku ! ". Ale nie.. to nieprawda.
Dani nie wiedziała co ma ze sobą począć. Chodziła po domu i ocierała łzy.
W końcu usiadła obok mnie.
- Słuchaj, może zamieszkamy razem... Proszę nie zostawiaj mnie teraz ja nie mam nikogo. Poznajmy się lepiej zostańmy przyjaciółkami. - prosiła nadal płacząc.
Przysunęłam się do niej i mocno przytuliłam.
- Już jesteśmy przyjaciółkami i nie mam zamiaru Cię zostawiać... - odpowiedziałam.
Nagle usłyszałyśmy głośne pukanie do drzwi. Wstałyśmy obie i do nich podeszłyśmy.
Kiedy je otworzyłam nikogo nie było.. tylko liścik. Wzięłam go i wróciłyśmy na kanapę.
Było napisane w nim :
" Nienawidziłem go, ale.. to jednak mój syn. Przepraszam Cię, za to co stało się jakiś czas temu. Znaliście się nie długo, a bardzo go zmieniłaś, przeprosił mnie i starał się poprawić nasze relacje, a ja go odpychałem.. Popełniłem błąd. Zapraszam Cię na pogrzeb, odbędzie się on na cmentarzu Holy Joseph o 10:00. Danielle rownież może przyjść, gdyż pogrzeb Liama będzie w tym samym czasie i miejscu. Trzymaj się kochana. Tata Harrego. "
Nie wierzyłam w to co właśnie przeczytałam...

***

Dzisiaj ten straszny dzień. Ubrałam czarną sukienkę i czarne buty na koturnie. Danielle podobnie i pojechałyśmy na cmentarz. Była już tam rodzina Harrego i Liama, przez co czułyśmy się nieswojo.
Wiele osób składało nam kondolencje.
Nadal nie dotarło do mnie to, że go nie ma.. nie wierzyłam, że kiedykolwiek spotkam kogoś w kim zakocham się w pare tygodni, bez kogo nie będę mogła żyć, a tu o proszę..
Kiedy trumny za chwile miały być już w dole.. pękłyśmy totalnie.
Nasi ukochani pod zimną glebą.. zakopani dwa metry pod nami..
Po uroczystości wróciłyśmy do domu.

~ rok później ~

Nadal jestem sama... no tak jakby. Dani to moja najlepsza przyjaciółka, ciągle mieszkamy razem. Na moich rękach właśnie spoczywa dwu miesięczny Jake Styles... Po nocy u Dani okazało się, że jestem w ciąży no.. i teraz z nami jest mały, Jake Styles. Mały ma zielone oczy i loczki.. zupełnie jak tata. Pomimo mojego wieku, bardzo się cieszę, że go mam. Przypomina mi te wszystkie piękne chwilę jakie spędziłam z Harrym.. Boli mnie tylko to, że mały nie pozna swojego ojca..
Wiem, że Harry stoi właśnie obok mnie i podziwia nasze maleństwo...


KONIEC.

3 komentarze:

  1. Szkoda ,że już skończyłaś. Zajebisty rozdział. Popłakałam się ;'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję : )) Na pewno pojawi się następny, ale prawdopodobnie w następnym miesiącu :) Zaraz napiszę o tym info na tym blogu :)

      Usuń