wtorek, 2 lipca 2013

OGŁOSZENIE! :)

Hej kochani!  :)
Z uwagi na to, iż kilka osób pisało mi, np. " Szkoda, że już skończyłaś. " Nie koniecznie na blogu, ale i na priv, mam w planach pisanie kolejnego fanfiction. Jednak potrzebuję trochę czasu.
Chcę, żeby był on o zupełnie czymś innym i kimś innym, a nie Harrym. Chciałabym, żebyście mi pomogli. Pod tym postem w komentarzach piszcie swoje propozycje. :) Czyli :
O kim ma być fanfiction, Jak ma mieć na imię główna bohaterka (koniecznie angielskie imie) i jaki tytuł może mieć opowiadanie.
Jeżeli miałabym to pisać to na pewno NIE w tym miesiącu, gdyż teraz będę trochę wyjeżdżać:)
Ale w sierpniu jak najchętniej zaczęłabym pisanie:) Oczywiście stworze kolejny blog, któremu nadam odpowiedni do opowiadania wygląd i tam będę umieszczać rozdziały :)
Osoba, która poda najciekawszą propozycję tz. taką jaką mi się baardzo spodoba dostanie dedykacje do całegoo opowiadania i pod ostatnim rozdziałem dodam dla niej specjalne podziękowania:)

POZDRAWIAM <3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział XI - ostatni

Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Znienacka osoba dobijająca się do drzwi złapała mnie za gardło i przydusiła do ściany.
To nie był ojciec Harrego. To ktoś inny.. nieznajomy.
- Gdzie on jest ? - syknął mężczyzna.
- Ktoo ? - zapytałam drżącym głosem.
- Nie udawaj głupiej.. Styles ta suka. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie ma go.. wyjechał. I to nie jest suka. - odpowiedziałam marszcząc czoło.
Nagle do mężczyzny zadzwonił telefon. Ten puścił mnie i odszedł na bok. Kiedy rozmawiał zdążyłam wyjąć mu pistolet i nóż z kieszeni. Nie miał już raczej innej broni.
Nie wsłuchiwałam się w to co mówił.. przez telefon. Stanęłam tam gdzie stałam.
Gdy zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i podszedł do mnie uśmiechając się.
- No, no, no. Już wiemy gdzie jest Twój chłopak... - powiedział kpiącym głosem.
- Co. Mu. Zrobiliście? - Mówiłam pojedynczo każde słowo.
- Hm.. no na pewno nie zobaczysz już go żywego i przypuszczam, że stanie się to za około dwóch godzin... - odpowiedział z uśmiechem.
Teraz wiedziałam, że muszę być stanowcza. Wyjęłam pistolet z kieszeni i wycelowałam w nim w faceta.
- Kochany, jeżeli Ty chcesz przeżyć te kolejne dwie godziny to lepiej mnie do niego zaprowadź. - zagroziłam.
Mężczyzna przełknął ślinę, a w jego oczach urosło przerażenie i panicznie zaczął szukać swojej broni.
- Nie szukaj, trzymam ją w ręku. No już wyłaź stąd. - rzuciłam.
Oboje opuściliśmy dom i wsiedliśmy do jego samochodu. Cały czas miałam w ręku pistolet.
- No jedź ! - krzyknęłam. Jeżeli nie dojedziemy tam na czas to i Ty zginiesz. - dodałam uśmiechając się.
Odpalił samochód i szybko wyjechał... Cała się trzęsłam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby jemu coś się stało... Co ja gadam! Jemu nie może się nic stać!
Jechaliśmy i jechaliśmy. Gdzie oni go do cholery wywieźli !? Aktualnie jesteśmy niedaleko jakiegoś lasu. Dam sobie rękę uciąć, że to tu go wywieźli.
Nie myliłam się... Skręciliśmy i wjechaliśmy w głąb lasu, aż dojechaliśmy do jakiegoś domku.
Znajdowały się tam również inne samochody.
Wysiadłam i szarpnęłam faceta do siebie jako zakładnika i przyłożyłam mu pistolet do skroni, następnie weszliśmy do środka.
Była tam grupka kilku mężczyzn. W środku " tłumiku " było krzesło na, którym siedział Harry. Cały zakrwawiony i ledwie żyjący. Wzrok wszystkich był skierowany na mnie.
- Zostawcie go, albo stracicie koleżke ! - krzyknęłam stanowczo.
- Hahaha proszę Cię.. nie bądź śmieszna. - rzucił jeden z nich.
Chodzi o Harrego.. dzisiaj i w tej sprawie jestem bezwzględna. Pociągnęłam za spust i kula strzeliła prosto w głowę tego gościa, a ja odepchnęłam jego ciało.
Nigdy nie byłam jeszcze tak wściekła.
- Ty dziwko! - krzyknął jeden, wyrywając się z miejsca, by podejść do mnie.
- No podejdź psie, a będziesz kolejny... - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Spojrzałam na Stylesa. Jego mina mówiła sama za siebie. Był mega zdziwiony... bynajmniej do tego stopnia, że nie mógł nic powiedzieć.
- Wypuścić go. - wszyscy spojrzeli na mnie. No już! - krzyknęłam.
Jeden z nich.. wydaję mi się, że " szef " uśmiechnął się i skinął głową. Następny rozwiązał Stylesa, a on podszedł do mnie. Wiedziałam, że za łatwo poszło.
Szybko wybiegliśmy i wsiedliśmy do pierwszego lepszego samochodu. Na szczęście Ci idioci zostawili kluczyki.
Odpaliłma i wyjechaliśmy jak najprędzej tylko się dało. Oczywiście oni zaczęli strzelać i wsiedli do reszty aut. Zależło mi, żeby jak najszybciej wyjechać z lasu. Banda cały czas strzelała.
W końcu nam się udało... Gdy dojechaliśmy do miasta udało nam się ich zgubić.
Wbiegliśmy do mojego domu i wzięliśmy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie wyszliśmy z niego i wsiedliśmy z powrotem do samochodu.
- Co teraz ? - zapytałam.
- Pamiętasz Liama i Danielle ? Zadzwonię do nich. - odrzekł.
Skinęłam głową i z niecierpliwością czekałam, aż wykona tę czynność.
Rozmawiał i rozmawiał... i w końcu skończył.
- I co, i co ? - zapytałam.
- Zgodzili się, żebyśmy u nich tymczasowo zamieszkali, ale znów się przeprowadzili, bo niezbyt podobało im się to osiedle.- odpowiedział.
- No, więc jedźmy. - rzuciłam uśmiechając się.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy.
- Dziękuję Ci, kocham Cię. Byłaś wspaniała. - powiedział.
Spojrzałam na niego, unosząc brwi do góry.
- Nie ma za co. Też Cię... kocham. - odpowiedziałam i podarowałam mu buziaka w policzek.
Chłopak pomimo ran i bólu uśmiechnął się szeroko, a na jego policzkach ukazały się dwa dołeczki.. słodkie dołeczki.
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy oboje z samochodu i poszliśmy do drzwi.
Otworzyła nam je Dan.
- Hej. - rzuciłam i uśmiechnęłam się.
- No cześć. Wchodźcie. - powiedziała i zawołała Liama.
Chłopcy się przywitali. Usiedliśmy wszyscy i Harry wszystko opowiedział Liamowi i Danielle.
Później oni sobie zrobili żarcie, wzięli alkochol i włączyli mecz. Styles najwyraźniej nie przejął się ranami.. no cóż. Co ja miałam zrobić?
Ja i Dani poszłyśmy do kuchni sobie posiedzieć. Ona zrobiła herbatę i usiadłyśmy przy stoliku.
- No, więc nazywam się Bella. - uśmiechnęłam się.
- A ja Danielle, możesz mówić mi Dan, Dani.. jak wolisz. - odpowiedziała.
Potem rozmawiałyśmy o wszystkim. Dani była naprawdę fajną osobą. Taką wyrozumiałą.. potrafiła słuchać.
Przerwali nam chłopcy... Z deka pijani.
- Dan kochanie, pokażmy Harremu i Belli ich pokój, bo chcą się zabawić. - uśmiechnął się szyderczo..
Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na Dan, a po chwili już obie się śmiałyśmy.
Dziewczyna powiedziała, że mamy iść za nią. I tak zrobiliśmy. Pokazała nam sypialnie na pierwszym piętrze. Była naprawdę ładna.
Na koniec powiedzieli nam tylko " dobranoc " i poszli, a ja zostałam sama z Haroldem, który nie tracił ani chwili...
- Styles ja nie chcę. - powiedziałam stanowczo.
- No proszę.. tylko ten jeden raz... - błagał składając pocałunki na mojej szyi.
Przewróciłam oczyma i zgodziłam się... w sumie sama tego chciałam. I zaczęliśmy...
Po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Bello czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał znienacka Harry.
- Oczywiście Haroldzie Stylesie. - podarowałam mu ostatni pocałunek i zasnęliśmy.
Następnego dnia obudziła nas radosna Dani.
- Już 11;00 gołąbeczki. - rzekła uśmiechnięta.
Harry podniósł się, ubrał i powiedział, że musi jechać coś załatwić. Skinęłam głową i powiedziała, żeby na siebie uważał.
Gdy wyszedł i ja postanowiłam wstać i się jakoś ogarnąć.
Już ubrana, umyta i uczesana zeszłam na dół do Danielle. Która tak jak i ja została bez partnera.
- Gdzie Liam ? - zapytałam.
- Pojechał na ryby z kolegami, a Styles ?
- A nie wiem, powiedział, że musi coś załatwić. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Najpierw zrobiłyśmy sobie śniadanie, a potem usiadłyśmy na kanapie i chwilę gadałyśmy, gdyż Dani włączyła telewizje, bo leciał jej ulubiony serial.
A tu nagle.
" Musimy przerwać serial z powodu nowych, ważnych wiadomości. W samym centrum miasta odbyła się wielka strzelanina. Zginęli w niej między innymi : John Fravott, Irwin McCoy, Joe Lewis, Harry Styles i Liam Payne, reszta niewiadoma... "
W oczach nazbierały mi się łzy. Dani również. Przytuliłam się do niej i obie płakałyśmy.
Dopiero co go odzyskałam.. i już go nie ma. I nigdy nie będzie. Zabolało.
Po jakiś 20 minutach płakania podniosłyśmy się postanowiłyśmy pojechać na miejsce wypadku.
Dowiedziałyśmy się tylko, że to znana grupa narkotykowa zaczęła strzelaninę, ale nikt nie wie, dlaczego.
Nie mogłam zobaczyć jego ciała. Wróciłam z Dan do domu.
Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w sufit.. nie mogła dojść do mnie myśl, że jego już nie ma... i nie będzie.
Wciąż myślałam, że wejdzie przez te drzwi i usłyszę " już jestem koteczku ! ". Ale nie.. to nieprawda.
Dani nie wiedziała co ma ze sobą począć. Chodziła po domu i ocierała łzy.
W końcu usiadła obok mnie.
- Słuchaj, może zamieszkamy razem... Proszę nie zostawiaj mnie teraz ja nie mam nikogo. Poznajmy się lepiej zostańmy przyjaciółkami. - prosiła nadal płacząc.
Przysunęłam się do niej i mocno przytuliłam.
- Już jesteśmy przyjaciółkami i nie mam zamiaru Cię zostawiać... - odpowiedziałam.
Nagle usłyszałyśmy głośne pukanie do drzwi. Wstałyśmy obie i do nich podeszłyśmy.
Kiedy je otworzyłam nikogo nie było.. tylko liścik. Wzięłam go i wróciłyśmy na kanapę.
Było napisane w nim :
" Nienawidziłem go, ale.. to jednak mój syn. Przepraszam Cię, za to co stało się jakiś czas temu. Znaliście się nie długo, a bardzo go zmieniłaś, przeprosił mnie i starał się poprawić nasze relacje, a ja go odpychałem.. Popełniłem błąd. Zapraszam Cię na pogrzeb, odbędzie się on na cmentarzu Holy Joseph o 10:00. Danielle rownież może przyjść, gdyż pogrzeb Liama będzie w tym samym czasie i miejscu. Trzymaj się kochana. Tata Harrego. "
Nie wierzyłam w to co właśnie przeczytałam...

***

Dzisiaj ten straszny dzień. Ubrałam czarną sukienkę i czarne buty na koturnie. Danielle podobnie i pojechałyśmy na cmentarz. Była już tam rodzina Harrego i Liama, przez co czułyśmy się nieswojo.
Wiele osób składało nam kondolencje.
Nadal nie dotarło do mnie to, że go nie ma.. nie wierzyłam, że kiedykolwiek spotkam kogoś w kim zakocham się w pare tygodni, bez kogo nie będę mogła żyć, a tu o proszę..
Kiedy trumny za chwile miały być już w dole.. pękłyśmy totalnie.
Nasi ukochani pod zimną glebą.. zakopani dwa metry pod nami..
Po uroczystości wróciłyśmy do domu.

~ rok później ~

Nadal jestem sama... no tak jakby. Dani to moja najlepsza przyjaciółka, ciągle mieszkamy razem. Na moich rękach właśnie spoczywa dwu miesięczny Jake Styles... Po nocy u Dani okazało się, że jestem w ciąży no.. i teraz z nami jest mały, Jake Styles. Mały ma zielone oczy i loczki.. zupełnie jak tata. Pomimo mojego wieku, bardzo się cieszę, że go mam. Przypomina mi te wszystkie piękne chwilę jakie spędziłam z Harrym.. Boli mnie tylko to, że mały nie pozna swojego ojca..
Wiem, że Harry stoi właśnie obok mnie i podziwia nasze maleństwo...


KONIEC.

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział X

No nic... - pomyślałam. Nabrałam powietrza i w tym momencie wpadłam do wody.
Zaczęłam się dusić i próbować wynurzyć.
Harry usłyszał plusk i rzucił telefon, a zaraz po tym zaczął biec. Wskoczył do wody i podpłynął do mnie. Wziął mnie za rękę i wypłynął na brzeg.
Leżałam na piasku wykończona próbami utrzymania się nad wodą.
- Koteczku, wszystko dobrze ?! - krzyczał przerażony Hazz.
- Tak wszystko w porządku. - odpowiedziałam chrząkając co chwila.
- Proszę nie rób mi tak więcej.. - błagał.
- Harry, ale ja nie miałam na to wpływu... - odpowiedziałam wstając.
Chłopak popatrzył na mnie marszcząc brwi, a ja odwróciłam się i poszłam do samochodu.
On zrobił to co ja. Oboje siedzieliśmy już w samochodzie. Zapięłam pasy i siedziałam patrząc przed siebie.
- Chciałaś zwrócić moją uwagę? - zakpił.
- Co ? Chyba Cię popierdoliło! - krzyknęłam.
Styles parsknął i ruszył. Zbulwersowana ściskałam pięści i wpatrywałam się w gwiazdy.
Kiedy byliśmy już pod domem wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Otworzyłam drzwi od domu i ściągając buty zrzuciłam kurtkę.
Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam się. Ostatnio byłam bardzo nerwowa.
Słyszałam jak Styles wchodzi i zamyka drzwi. Siedziałam u siebie już około 30 minut i nic... Żadnej reakcji... Nagle ponownie usłyszałam zamykanie drzwi.
Nie no nie wierzę... wyszedł.
Wstałam i chciałam za nim pobiec i.. wyzwać (?). Pod drzwiami znalazłam tacę.. A na niej talerz ze spaghetti jeszcze ciepłym, kieliszek wina i liścik. Usłyszałam, że jego samochód odjeżdża.
Podniosłam więc tacę i usiadłam na swoim łóżku. Oczywiście pierwsze co przechwyciłam z niej to liścik. Otworzyłam go zupełnie nie świadoma tego czego mogę się dowiedzieć...
" Bella, koteczku. Kocham Cię bardzo, ale nie widzę, żeby z nas było " coś ". Ja coś do Ciebie czuję, ale Ty najwyraźniej do mnie nic. Przepraszam, że tak zareagowałem, ale się z deka zdenerwowałem. Nie chciałem, byś się obraziła i nie chciałem tego zepsuć. Postanowiłem wyjechać... na jakis czas, a może i na zawsze. Nie będę dzwonić, nie będę pisać. Pamietaj, że Cię kocham. Harry xx. "
Czytając list do oczu napłynęły mi łzy.. Właśnie w tej chwili głupia ja zdałam sobie sprawę z tego, że i ja coś do niego czuję...
Jaka za mnie idiotka ! - krzyczałam na caly dom.
Pobiegłam do pokoju, w którym zamieszkiwał. Nie było żadnej z rzeczy, które ze sobą wziął.
A jeżeli to tylko podpucha, a oni go znaleźli ? A jeżeli mogą go znaleźć jak będzie gdzieś? Pada pytanie kto.. kto może go znaleźć.
No oni ! Ci, którzy zdemolowali mu mieszkanie, Ci, którzy ukradli towar, Ci źli...
Martwiłam się bardzo, ale nie wiedziałam czy dzwonienie ma sens. Skoro on do mnie nie zadzwoni to, dlaczego ma ode mnie odebrać...
No cóż... zawsze można spróbować.
Chwyciłam komórkę i szybko wybrałam numer do Harrego.
Nic... Postanowiłam zadzwonić drugi raz. Niestety tym razem poczta głosowa. Wyłączył telefon.
Wzięłam pierwszą lepszą rzecz, którą miałam pod ręką, czyli wazon i rzuciłam nim o ścianę. Zaczęłam krzyczeć i płakać.
Już wiem ! - krzyknęłam uspakajając się jakoś dziwnie.
Pobiegłam do łazienki. Wzięłam do ręki moją golarkę, którą zręcznie zepsułam i wyjęłam z niej żyletkę.
Zaczęłam robić sobie malutkie kreseczki na ręce, z których wypływała czerwona ciecz. Uśmiechnęłam się sama do siebie... byłam jakby dumna.
Nie chciałam się zabijać.. tylko rozluźnić, a to był mój ulubiony sposób... Tak, już kiedyś to robiłam. Ze względu na mojego ojca. Miałam zamiar kiedyś opowiedzieć o tym Harremu, ale... jego już nie ma i być może nigdy nie będzie.
Nie mogłam się z tym pogodzić. Nienawidziłam go, a jednoczeście kochałam.
Wstałam i wytarłam krew ręcznikiem, a następnie owinęłam bandażem.
Wzięłam prysznic i poszłam się położyć. Nie mogłam zasnąć. Na zegarku 3:00, a ja siedzę na łóżku i ślepo patrzę w sufit.
Nagle usłyszałam dźwięk dochodzącego sms'a. Szybko chwyciłam swój telefon i odczytałam wiadomość... była ona od Stylesa.
" Nie mogę spać. Myślę o Tobie. Kocham Cię. Wiem, że nic do mnie nie czujesz i spokojnie śpisz.. wiedziałem, że masz mnie dosyć. Dobranoc. koteczku. xxx "
Nie wiedziałam co mam robić... napisać, by wracać czy nie pisać nic ?
Muszę napisać ! - pomyślałam.
" Proszę Harry.. wróć. Ja, ja sobie nie poradzę bez Ciebie. Proszę wróć do mnie. :( x "
Wysłałam. Ale oczy mi się zamykały i nie doczekałam się odpowiedzi, gdyż usnęłam.
Rano obudziłam się pełna nadziei. Odblokowałam telefon i był sms od Stylesa.
" Naprawdę? Wrócę gdy tylko będę mógł. Dziękuję Ci ! x "
Jeju byłam uradowana. Nie mogłam doczekać się kiedy do mnie wróci.
Dzisiaj miałam wolne, więc postanowiłam posprzątać dokładnie dom.

***

Dzień minął mi na samym sprzątaniu. Ciągle Harrego nie ma ani nic nie piszę, nie dzwoni. Aktualnie jest godzina 18:00.
Gdzie on do cholery jest ?! - krzyknęłam.
Nagle usłyszałam głośne walenie w drzwi. Wiedziałam, że to na pewno nie Styles. On wszedłby sam, a jak już to na pewno by tak nie pukał głośno.
Podeszłam wystraszona do drzwi i przełknęłam ślinę...

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział IX

Przepraszam, ale nie miałam jakoś dzisiaj weny, jednak obiecałam IX rozdział na dziś. Mam nadzieję, że nie wypadł najgorzej... :)) Miłego czytania. xx
____________________________________________





Za drzwiami ujrzałam dwóch dość wysokich mężczyzn w mundurach... policja.
Domyślałam się o co chodzi, ale kiedy zza jednego z nich wyszła niska, blondyna o ździrowatej urodzie i ubraniu byłam pewna o co chodzi.
Kiedy o niej usłyszałam i Harry opowiadał było inaczej. Teraz gdy ją widzę, dłonie same stwarzają z siebie pięści... Domyślam sie, że jestem czerwona na twarzy. Tak bardzo chciałabym ją walnąć, niestety nie mogę...
- Coś panowie ode mnie chcą ? - zapytałam oschle, mierząc wzrokiem dziewczynę, która pusto się uśmiechała.
- W sumie tak... Czy mieszka u pani tymczasowo Pan.. yy.. Harry Styles ? - zapytał jeden z nich.
- Tak mieszka, a co paniusia ma jakiś problem ? - odgryzłam się.
- Możemy wejść ? - zapytał drugi marszcząc czoło.
Skinęłam głową na tak i wpuściłam policjantów. Blondyna również się pchała. Przytrzymałam ją ręką. - Ciebie nie zapraszałam. - rzekłam z pogardą i zatrzasnęłam drzwi.
Kiedy weszłam policjanci zakładali Harremu już kajdanki. Wiedziałam, że niebawem go znowu zobaczę, ale to wyglądało inaczej niż sobie wyobrażałam. Trochę mnie to zabolało... tak trochę bardzo..
Panowie wraz z Harrym już wychodzili. Zatrzymałam ich i złożyłam na ustach Stylesa pocałunek, a następnie otworzyłam drzwi. Otarłam łzy spływające mi po twarzy, a oni opuścili domek i odjechali.
Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe spusty i usiadłam na kanapie. Co ja miałam właściwie robić?
Skuliłam się i zaczęłam płakać... tak po prostu. Jeszcze nigdy nie czułam się tak bez radna.
Przypomniała mi się rozmowa z Harrym. Że wpłacę kaucje.. to wiem, ale.. nie jestem pewna jak, kiedy... ja bez niego nie pociągne zbyt długo.
Było późno. Włączyłam telewizje dla zabicia czasu, niestety nie mogłam spokojnie siedzieć, wiedząc, że osoba, która się o mnie troszczyła siedzi za kratkami...
Dawno nie jeździłam samochodem... a poza tym nie mam nawet swojego. Więc jakbym miała teraz jechać to załatwić?
Wpadłam na pewien pomysł...
Poszłam do sypialni i przebrałam się. Założyłam moje czarne rurki, białą koszulę z krótkim rękawem i czarną skórzaną kurtkę, która idealnie pasowała do szpilek.
Poszłam do kuchni. Chwyciłam z blatu kluczyki od auta Stylesa i poszłam z powrotem do sypialni. Wzięłam pieniądze, powyłączałam sprzęt, światła i wyszłam z domu zamykajac go.
Wsiadłam pewnie do samochodu, położyłam pieniądze na miejscu pasażera i pojechałam. Doskonale pamiętałam jak prowadzić.
Długo nie jechałam na posterunek. Zajęło mi to około 15 minut. Weszłam do środka i odrazu podbiłam do pierwszego lepszego policjanta. Ten przekierował mnie dalej.
Po jakiejś godzinie wszystko było załatwione. Byłam pewna siebie i bardzo zaborcza.
W końcu udało mi się go wyciągnąć. Wtuliłam się mocno w chłopaka i wyszliśmy stamtąd.
- Nie mogłaś beze mnie wytrzymać co ? - zapytał śmiejąc się.
Wyprzedziłam go trochę.
- Chciałbyś kochanie. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. - A no i dzisiaj ja prowadzę. - dodałam.
Oboje wsiedliśmy do samochodu. Nie miałam ochoty jechać do domu. Chciałam jakoś inaczej spędzić ten wieczór... Siedziałam i jakoś nie mogłam ruszyć...
- Może jednak ja poprowadzę. - rzekł loczek z uśmiechem.
- To dobra, ale proszę nie do domu... - odpowiedziałam.
- O to się nie martw. - powiedział i ruszył.
Szczerze mówiąc ? Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Na zegarku prawie 2:00, ale to co...
- Wyglądasz dzisiaj seksownie. - usłyszałam.
- Ooo dziękuję. - odpowiedziałam nieśmiało.
Ponownie zawiesiłam swój wzrok na szybie... wokół nas tylko drzwa..
W końcu dojechaliśmy. Wysiadłam z samochodu. Zaraz po tym podszedł do mnie Hazz.
- Zamknij oczy, koteczku. Ja Cię poprowadzę. - powiedział.
Tak też zrobiłam. Zamknęłam oczy.. Myślałam, że poprowadzi mnie za rękę, jednak ten wziął mnie na ręce jak księżniczke i pilnował, żebym tylko nie podniosła powiek.
- Już możesz. - usłyszałam i postawił mnie na ziemi, a... raczej piasku.
Znaleźliśmy się na pięknej plaży niedaleko pomostu. Pomimo, że jest noc to nadal jest gorąco.
- To jak idziemy popływać ?- zażartował Styles.
- Chętnie bym popływała, ale.. nie umiem. - odpowiedziałam spuszczając głowę w dół.
- A ja chętnie Cię nau... - przerwała mu dzwoniąca komórka.
Harry pokazał gestem, że zaraz wróci i odszedł kawałek, by odebrać.
Ja wpatrywałam się w tymczasie w księżyc. Była pełnia. W pewnej chwili jakby coś mnie pchnęło.. odwróciłam się, ale nikogo nie było. Nagle szłam zaczęłam iść przed siebie... zupełnie zachipnotyzowana blaskiem księżyca i gwiazd. Nie mogłam się otrząsnąć ani nad sobą zapanować. Szłam pomostem. Zaraz jego koniec... a ja nie umiem pływać. Totalnie mnie sparaliżowało. Nie mogłam nic powiedzieć ani nie miałam nad sobą kontroli. Tylko szłam. Co się ze mną stało ?! Z oczu uroniłam kilka łez... Jeżeli Harry nie podbiegnie w odpowiednim momencie to koniec... Bałam się okropnie.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

OGŁOSZENIE !

Jeżeli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć odnośnie opowiadania to może pytać tutaj :
http://ask.fm/staystrong1906 : )) < 3

Pozdrawiam cieplutko:*

Rozdział VIII

- Bell.. czuję coś do Ciebie. Nie wiem czy można powiedzieć, że Cię kocham, bo znamy się dość krótko, ale lubię Cię bardzo bardzo bardzo. - powiedział stanowczo, a następnie musnął lekko moje usta.
Kiedy się ode mnie odsunął spuściłam głowę w dół. - Ty nic do mnie nie czujesz prawda ? - zapytał.. bardziej stwierdził. - Harry.. ja muszę Cię naprawdę dobrze poznać, ale Cię lubię. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Co ja gadam! Przecież czuję to samo... a może boję się tego przyznać ? On, by się ucieszył i wiem, ze nie dałby mi kosza, ale... coś jest nie tak. Wydaję mi się, że sama nie wiem co czuję.
- Coś się stało, koteczku ? - zapytał niespodziewanie.
- Ym.. no w sumie.. tak.. nie ! tak.. nie wiem. - powiedziałam zdezorientowana i oparłam się o blat.
- No mów. - rozkazał mi oschle.
- Wczoraj był tu pewien mężczyzna.. nie wiem kto to, ale na pewno Cię zna i powiedział, że.. że nie chciałby mnie skrzywdzić, ale.. ale musisz zapłacić za to co zrobiłeś... Harry, proszę wytłumacz mi ja już tak nie mogę. - zaczęłam normalnie, a skończyłam łkając.
- Ugh no dobrze. Ten mężczyzna prawdopodobnie był moim ojcem. Dostałem od niego ostatnio sporo wiadomości... On był cały czas w pracy za granicą. Moja mama ciągle mnie denerwowała. Czepiała się byle czego. Biła z najmniejszego powodu... W końcu dorosłem mniej więcej i się jej przeciwstawiłem. Powiedziałem co o niej naprawdę sądzę. I się wyprowadziłem. Miałem jako taką prace, ale niestety to mi nie starczyło. Po wprowadzeniu się do mojego mieszkania, które zostało zdebastowane nie starczało mi na nic, zupełnie. Kolega mi szepnął, że potrzebują ludzi do rozwożenia towaru.. wiesz o jaki towar chodzi. Zgłosiłem się i początkowo tym się zajmowałem, później mniej więcej wiedziałem co i jak i zacząłem sam nimi handlować i trochę się uzależniłem.
Matka przestała sobie radzić, a ojciec nie mógł przysłać kasy, bo nie miał nigdzie w pobliżu bankomatu. Zadzwoniła do mnie, ale ja ją olałem i powiedziałem, że nie pomogę za żadne skarby świata. Krótko mówiąc zostawiłem ją bez niczego, chociaż sam miałem nie mało kasy. Matka sobie nie mogła poradzić i pewnego dnia dostałem telefon, że nie żyje, że się powiesiła... szczerze ? Nie było mi jej żal ani trochę ! Ojciec przyjechał i zacząłem dostawać sms'y z pogróżkami, a na policje nie pójdę, bo mam u nich za bardzo przerąbane, przepraszam Cię... - opowiedział i podarował mi słodkiego buziaka.
Wtuliłam się w niego, powtarzając, że będzie dobrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Podniosłam się i poszłam otworzyć. Za drzwiami ujrzałam dość wysoką i chudą dziewczynę o lokowanych włosach, a obok niej przystojnego, wysokiego szatyna.
- H-hej... - powiedziałam niepewnie.
- Siema. Słyszałem, że jest tutaj Harry, mógłby podejść ? - zapytał.
Chłopak nie wyglądał na groźnego i chcącego zrobić krzywdę loczkowi, tak więc zawołałam go. Hazz podszedł niechętnie.
- Siema stary ! - krzyknął ucieszony, gdy zobaczył kolesia.
Chciałam ich zaprosić do środka, jednak powiedzieli, ze są tylko na chwilę. No, więc ja poszłam do kuchni a Styles został na tą " chwilę " i rozmawiał ze znajomym. Nie powiem.. domagałam się wyjaśnień. Zrobiłam sobie herbate i czekałam, aż wreszcie sobie pójdą.. nie to, że nie jestem towarzyska, ale nawet nie wiem kim są Ci ludzie...
Jak na życzenie, usłyszałam jak się żegnają. Harry usiadł obok mnie na kanapie.
Założyłam ręce na klatkę piersiową spoglądając na niego ze wzrokiem " wytłumacz mi co to było. ".
- No.. to był mój stary kumpel z dziewczyną. Powiedział, że się tutaj wprowadzają niedaleko i zapraszają nas na parapetówkę jutro... - powiedział niepewnie Hazz.
- Ooo to miło. Szkoda, że nie weszli. Dziewczyna wyglądała na sympatyczną. A gdzie się wprowadzająć ? - zapytałam.
- Chłopak to Liam, a dziewczyna Danielle. Wprowadzają się dwa domy po lewej od Twojego. - odpowiedział z uśmiechem.
Trochę nam się nudziło, więc włączyliśmy sobie jakiś film. W środku oglądania ktoś zadzwonił PONOWNIE do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć...
- O nie... - wymamrotałam po otwarciu drzwi z przerażeniem wymalowanym na twarzy...

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział VII

Odwróciłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiegoś typa. Nie miałam pojęcia kto to może być... Podszedł do mnie. - Ooo widzę, że jesteś śliczna. Jak nie jedna z dziewczyn Harrego zresztą... Szkoda, by było gdyby ktoś Cię skrzywidził, prawda ? Ale on jakoś musi zapłacić za to co zrobił... - rzekł
Przełknęłam z trudem ślinę i słuchałam mężczyzny. Ten po wypowiedzeniu tych słów wyszedł i kazał mi trzymać buzie na kłódkę... Ale nie mogłam. Bałam się. O co mu chodzi z tym " musi zapłacić za to co zrobił.... " Może to ten od narkotyków ? Nie wiem. Ale muszę się dowiedzieć.
Usiadłam na łóżku. Siedziałam jak nie z tego świata. Zamyślona.. wpatrzona w ścianę.
Zerknęłam na zegarek.. 00:30, a jego nie ma. Napisał, że będzie późno i mam nie czekać, ale.. wolę zadzwonić.
1 sygnał... 2, 3, 4.. nic. Dzwoniłam chyba z 10 razy i nic. Zupełnie nic. Zaczęłam się trochę martwić, a do głowy przychodziły mi różne myśli. Że może coś się stało, że może nie wrócić, ze ktoś go pobił, że w coś się wplątał, że się upił może, że ktos go porwał... no różne !
Dzisiaj byłam dla niego oziębła... żałuję tego, ale on wymaga tego, żebyśmy zachowywali się jak para.. którą tak naprawdę nie jesteśmy. W sumie nie wiem kim jesteśmy... dobrymi znajomymi ? Dobrymi kolegami ? Przyjaciółmi ? Na pewno nie PARĄ ! Chociaż... serio go polubiłam...
W końcu na myśl nasunęło mi się coś... A jeśli jest właśnie z jakąś dziewczyną ? Auć. Nie wiem, dlaczego, aż tak mnie to tknęło.
Nagle usłyszałam zamykanie drzwi. Wstałam z łózka i podeszłam do drzwi sypialni uchylając je trochę. Przez małą szparkę ujrzałam Harrego.
Złapałam klamkę i energicznie otworzyłam drzwi biegnąc do Harrego.
Wskoczyłam na niego tak, że moje nogi oplotły jego pas, a on automatycznie mnie złapał. Mocno go przytuliłam i pocałowałam w usta.
- KURWA CO JA ROBIĘ ?! - pomyślałam, ale byłam tak szczęśliwa, że wrócił..
- Em.. Bel co się stało ? - zapytał zdezorientowany Harry.
- No nic, cieszę się, że wróciłeś. - odpowiedziałam z promiennym uśmiechem.
- Ooo to miło. - posłał mi uśmiech.
Wróciłam do swojej sypialni, podczas gdy Harry poszedł pod prysznic.
Leżałam pół godziny, potem kolejne.. i nie mogłam zasnąć.
Wstałam i wyszłam przed drzwi pokoju.. tak bez celu. Poszłam się napić, a potem znów nie wiedziałam co mam robić.
Weszłam po cichu do pokoju Hazzy starając się go nie obudzić. Tak słodko wyglądał kiedy spał.
Raz się żyję. - pomyślałam, a następnie weszłam głebiej do pokoju i wdrapałam się na łóżko Stylesa, kładąc się obok.
Chłopak zaczął się trochę wiercić. A ja ? Bez namysłu przysunęłam się bliżej i przytuliłam do jego klatki piersiowej. Nie musiałam widzieć tego, że loczek się uśmiecha.. czułam to.
Musnęłam jego idealne usta i zasnęłam...
Następnego ranka, gdy się obudziłam Stylesa już nie było w łóżku.
Poszłam do łazienki przeciągając się i ziewając. Ogarnęłam mniej więcej włosy i poszłam do kuchni. Oczywiście tam mogłam spotakć Harrego i tak też było.
Hej koteczku. I jak się spało ? - uśmiechnął się zadziornie.
A dobrze, dobrze. Nie powiem, że nie. - odwzajemniłam...
W pewnym momencie mina Harrego spoważniała.
Wiesz... muszę Ci coś powiedzieć. - rzekł obejmując mnie wokół pasa i trzymając blisko siebie...